wtorek, 24 grudnia 2013

Kochani!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia: zdrowia, szczęścia, miłości, pieniędzy, ciepła rodzinnego i dużo wspaniałych rozdziałów na Waszych ulubionych blogach! No i sobie też życzę, abym szybko dodawała rozdziały, to najważniejsze ! 
 

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 17

 Jeżeli już tu jesteś przeczytaj notkę pod rozdziałem.

 Bella's  POV

Z domu wyjechaliśmy o 18.30, bo do "Blue eyes" jest kawałek drogi a nie wypadało nam się spóźnić. Zajęliśmy miejsca przy zarezerwowanym wcześniej stoliku i pogrążeni w rozmowie czekaliśmy na Cullenów.Nasz stolik był w oddzielnej części lokalu, a ponieważ był to dość drogi lokal mieliśmy swobodę do rozmowy.  Nie musieliśmy na szczęście zbyt długo czekać, bo pojawili się chwile po nas. Przywitaliśmy się i każdy zajął swoje miejsce, oczywiście Edward obok mnie, Alice obok Jaspera a Rose koło Emmetta.
-Pięknie wyglądasz - mruknął mi do ucha Edward. Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi mrucząc ciche "dziękuję".
Po chwili kelner przyszedł zebrać nasze zamówienia i odszedł. My znów pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Więc jak to się stało, jak Movie-Forever odkryło Was i chce nakręcić film o Waszej redakcji? - zapytała Alice jak zwykle podekscytowana. Nie ukrywam, też byłam tym zachwycona, moi bracia po raz kolejny odnoszą sukces.
-Hmmm, to było niespodziewane - zaczął Jasper - Po prostu zadzwonili do nas, i powiedzieli jak się sprawy mają, tyle.
-To aż niemożliwe... - mruknęła Rosalie.
-Niemożliwe staję się możliwe - powiedział Edd z dużym uśmiechem.
-Naprawdę się tego nie spodziewaliśmy - odpowiedział Emm cały czas się uśmiechając.
-Jasper, Emmett, mogę was na słówko poprosić? - Edward powiedział do moich braci.

Edward's POV

-Jasper, Emmett, mogę was na słówko poprosić? - powiedziałem do chłopaków a oni pokiwali głowami i wstali - przepraszamy na chwilę.
Kiwnąłem na nich głowami i wyszliśmy z restauracji.
-O co chodzi? - zapytał Jasper patrząc na mnie - coś się stało?
-Nie. To znaczy tak, w pewnym sensie - zacząłem niepewnie - i chcę poznać wasze zdanie na ten temat.
-Mów o co chodzi - powiedział Emm.
-Chcę się oświadczyć Belli - powiedziałem poważnie z uwagą patrząc na nich. Ich oczy zrobiły się wielkie jak piłeczki ping-pingpongowe.
-Stary, mówisz poważnie? - zapytał nadal nie dowierzając Jazz.
-Mówię całkiem poważnie - mruknąłem - i chcę to zrobić dzisiaj przy okazji.
Chłopaki popatrzeli na siebie i zamknęli mnie w braterskim uścisku.
-Masz nasze błogosławieństwo - zaśmiał się Emm.
-Dzięki  wielkie - powiedziałem nadal nie mogąc powstrzymać uśmiechu - naprawdę ją kocham i jest dla mnie wszystkim.
-Miło nam to słyszeć - powiedział starszy Swan.
-Dobra, wracamy bo będą się zastanawiać co tak długo robimy - powiedziałem i udaliśmy się w kierunku  sali.
W momencie gdy weszliśmy do budynku kelner właśnie przyniósł nasze zamówienia.
Przywitaliśmy dziewczyny naszymi uśmiechali i zaczęliśmy konsumować posiłek. Po skończonym posiłku zamówiłem chłodzone białe wino rocznikowe, które po chwili dostaliśmy. Czas wcielić plan w życie. Spojrzałem pokrzepiająco na braci Belli, uśmiechnęli się do mnie i poprosiłem Bellę do tańca gdyż zespół zaczął grać wolniejszy kawałek. Chłopaki również wyciągnęli moje siostry do tańca. Zaczęliśmy się delikatnie bujać w rytm granej muzyki gdy pod wpływem emocji uklęknąłem przed Bellą. Czułem na sobie wzrok moich sióstr, które otworzyły szeroko oczy w zdumieniu i braci belli, którzy gapili się na nas z uśmiechami. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić.
-Bello, kocham cię ponad wszystko, jesteś całym moim istnieniem, bez ciebie moje życie nie ma sensu - mówiłem głosem przesiąkniętym emocjami jakie mi towarzyszyły. Moja wybranka patrzała na mnie ze łzami w oczach a ja kontynuowałem - zakochałem się w tobie w chwili, gdy cię ujrzałem i od razu wiedziałem, że chcę, abyś to ty towarzyszyła mi przez resztę mojego życia. - wyciągnąłem z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko i trzęsącymi od nerwów rękoma otworzyłem je a światło dzienne ujrzał pierścionek wysadzany drobnymi diamentami, a w centralnym punkcie widniał błękitny szafir. - Isabello Swan, czy wyjdziesz za mnie?
W końcu to z siebie wydusiłem. Kątem oka widziałem jak Alice i Rose pod nosem szeptały "zgódź się, zgódź się". Z zamyślenia wyrwał mnie cichy głos Belli.
-Tak - powiedziała uśmiechając się przez płacz.
-Możesz powtórzyć? - zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak Edwardzie, zostanę twoją żoną. - powiedziała a ja przepełniony szczęściem założyłem pierścionek  na jej palec i pocałowałem ją namiętnie. Po sali rozniosły się brawa i piski moich sióstr. Podniosłem moją narzeczoną i zacząłem ją radośnie obracać w powietrzu śmiejąc się jak głupi. Po chwili podeszli do nas chłopaki z Alice i Rosalie i zaczęli nam gratulować. Podeszliśmy do naszego stolika i nalałem nam po lampce wina a Emmett wzniósł toast.
-Wypijmy za nasze zakochane gołąbki i za ich  przyszły ślub - powiedział i stuknęliśmy się kieliszkami.
-Ja z Rosalie zajmiemy się organizacją wesela i ślubu! - zapiszczała radośnie Alice a Rose jej zawtórowała.

Bella's POV

-Ja z Rosalie zajmiemy się organizacją wesela i ślubu! - zapiszczała radośnie Alice a Rose jej zawtórowała. Zaśmiałam się z ich entuzjazmu i nadal nie wierząc co się przed chwilą stało zerknęłam na moją rękę, na której widniał pierścionek zaręczynowy wysadzany drobnymi diamentami, a w centralnym punkcie widniał błękitny szafir.
-Już niedługo będziesz panią Cullen - powiedział Edward i przyciągnął mnie w namiętnym pocałunku a wszyscy powiedzieli grupowe "awww". 


0d Autorki: Wcale nie oczekuję, że będą jakieś komentarze po tak długiej przerwie, ale cóż, weny nie miałam. Nie mogłam aż patrzeć jak piszecie pod Rozdziałem 16 domagacie się rozdziału 17. Musiałam coś napisać. Ale cóż, zawaliłam po całości. Mam w tym roku bierzmowanie, mam mnóstwo nauki i brak weny. Ale jestem tak mocno emocjonalnie przywiązana do tego bloga, że nie mogę go opuścić. To był mój pierwszy blog i za bardzo go kocham, żeby go zawiesić albo usunąć. On ma dla mnie wartość sentymentalną. I mimo tego, że ten rozdział jest tak beznadziejny i krótki cieszę się, że mogę coś dla was jeszcze napisać. Może nikt tu już nie zagląda, ale cóż, nadal mam nadzieję. Więc jeżeli jesteście tu dajcie mi znak w komentarzu. Pamiętajcie,że kocham to opowiadanie i kocham was i nie mogłabym tego tak zostawić.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 16

 Wiem, jak dużo osób odwiedza tego bloga, więc proszę, aby każdy, kto czyta to opowiadanie, zostawił po sobie jakiś komentarz. Może być to jedno słowo "CZYTAM", ale będę wiedziała, że mam dla kogo pisać.


-Kto mnie budzii.. - jęknęłam po omacku szukając budzika ręką, aby po chwili go strzepnąć jednym ruchem z szafki nocnej. Przeciągnęłam się na łóżku, zastanawiając się po co go wczoraj nastawiłam na 8 rano. Pustka. Nic dziwnego, skoro wczoraj z Jasperem i Emmettem, którzy świętowali coś, co nazywało się "nawet-nie-wiesz-siostrzyczko,-jak-bardzo-cię-kochamy" i upili  mnie w trupa.

* flashback *


Zamówiłam chińszczyznę i czekałam na powrót braci z redakcji. Nie  musiałam długo czekać, bo po chwili przyjechali samochodem Jazza roześmiani od ucha do ucha. Wpadli do salonu wiwatując nie wiadomo z jakiego powodu. Dawno nie widziałam ich w takim stanie, więc pomyślałam, że są pijani.
-Piliście coś? - zapytałam poważnie, powoli do nich podchodząc by sprawdzić, czy śmierdzą alkoholem. 
-Ależ oczywiście, że nie! - powiedział oburzony Emm. - nie wierzysz? Sprawdź. - dodał i podszedł do mnie i dmuchnął  mi w w twarz. Moje zdziwienie było dość duże, gdy wyczułam w jego oddechu tylko zapach mięty.
-Więc co się takiego stało, że jesteście tacy szczęśliwi? - zapytałam nie ukrywając zdziwienia.
-Nawet nie wiesz siostrzyczko, jak bardzo cię kochamy! - wykrzyknął prze szczęśliwy Jasper - Emmet, leć po coś mocnego, musimy to uczcić! 
I w chwili gdy to powiedział, Miśka już nie było.
Stałam  tam chwilę w bezruchu obserwując całą sytuację z dezorientacją.
-A czy w końcu raczymi ktoś powiedzieć, o co do jasnej cholery chodzi? - zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi, ponieważ do salonu wpadł Emmet z kilkoma butelkami wódki wrzeszcząc na całe gardło - ŚWIĘTUJMY!

* the end *


-O Boże, moja głowa... - jęknęłam podnosząc się do pionu, aby wyruszyć na poszukiwania jakże cennej w tym momencie aspiryny, która jest niezbędna w leczeniu kaca. Schodząc do kuchni usłyszałam głośny huk dochodzący z piętra, więc szybko cofnęłam się by zobaczyć, co spowodowało hałas. Ból głowy nie powstrzymał mnie od śmiechu. Widok Emmeta, który wyrąbał się potykając się o ścianę i masujący głowę, w którą najprawdopodobniej się uderzył, mimo, że był przykry, toteż był śmieszny. Śmiałam się tak głośno, że nawet zbudziłam Jazza, który po chwili zalał cały dom salwą śmiechu.
-I CO SIĘ ŚMIEJECIE BARANY?! - zawył Emm. Natychmiast się ogarnęłam, lecz Jasper cały czas chichotał. - Jazz, ty...
-Przestaniecie do cholery czy nie? - krzyknęłam na nich, a oni od razu się uciszyli i Jazz pomógł Emmetowi wstać. - Aspirynę? - zapytałam a oni pokiwali głowami - chodźcie. A tak w ogóle, to czemu mnie wczoraj spiliście w trupa? Bo "nawet-nie-wiesz-siostrzyczko,-jak-bardzo-cię-kochamy"raczej nie było powodem. 
-To my... ci nie powiedzieliśmy? - zapytał Jazz drapiąc się po karku.
-Przykro mi braciszku, byliście tak pochłonięci szczęściem, że nie wiem do tej pory, co było powodem "imprezy". - powiedziałam przy ostatnim słowie kreśląc cudzysłów w powietrzu.
-No...- zaczął Emm - nobowytwórniaMovieForeverzaproponowałanamnakręceniefilmuopracynaszejredakcji - wykrztusił na jednym wydechu.
-Co? Powiedz to wolniej.
- No bo wytwórnia Movie-Forever zaproponowała nam nakręcenie filmu o pracy naszej redakcji - powiedział tym razem wolniej. Przeanalizowałam w głowie słowa brata i zaczęłam skakać po kuchni i drzeć się jak opętana. 
-Aaaaaaaaaaaaaaaaa.... O Boże, Boże, Boże Bożenkooo! Aaaaaaaaaaaa! - darłam się jak opętana tak przez kilka minut, a chłopaki zwijali się ze śmiechu na krzesłach. Odtańczyłam jeszcze swój taniec radości i wreszcie, po około dziesięciu minutach się  uspokoiłam. - Moment, moment. Zgodziliście się, prawda? - zapytałam z nutką strachu patrząc na nich.
-No co ty... - zaczął Emmet, a mi "pióra opadły".
-CO KURWA?! NIE ZGODZILIŚCIE SIĘ?! - nawrzeszczałam na nich, a oni zaczęli się śmiać - CO JEST ŚMIESZNEGO W TYM, ŻE ODRZUCILIŚCIE TAK ZAJEBISTĄ PROPOZYCJĘ?
-No bo my się zgodziliśmy - zachichotał Jazz - tylko chcieliśmy sprawdzić, jak zareagujesz.
Ja ich zamorduje. Dostanę przez nich zawału serca.
-Ja was kiedyś zamorduję. Z premedytacją. A wasza śmierć będzie powolna.... O taaak. - mruknęłam w ich stronę. 
-Ale i tak nas kochasz - powiedział Misiek przytulając mnie - Grupowe przytulanie- i po chwili złączyła się w uścisku cała nasza trójka. 
-Kocham was - powiedziałam do nich a oni zachichotali - Kiedy ruszają zdjęcia?
-Za dwa tygodnie - rzucił Emm.
 - Alice i Rosalie wiedzą? - zapytałam, a oni pokręcili głowami przecząco - zróbcie coś na śniadanie, a ja do nich zadzwonię. Co wy na to, aby iść na kolację do restauracji  "Blue eyes" ?
-Bardzo dobry pomysł - pokiwał z uznaniem Emmet, więc ja udałam się do swojego pokoju, by zadzwonić do Cullenów.
Wybrałam numer.
Pip.
Pip.
Pip.
Pi..
-Halo? -zaćwierkała Alice do telefonu
-Cześć Alice, tu Bella - przywitałam się radosnym tonem. 
-Hej Bells! Co tam u was?
-A wszystko w porządku, dzwonię, by zapytać, czy macie jakieś plany na wieczór?
-Edek, Alice, mamy jakieś plany na wieczór? Nie? Nie. Ten wieczór mamy wolny. A o co chodzi?
-Chcielibyśmy zaprosić was dzisiaj na kolację do restauracji. 
-Jest jakaś specjalna okazja? 
-O tak. Jest co świętować. Wytwórnia Movie-Forever zaproponowała chłopakom nakręcenie filmu o pracy redakcji, a oni się zgodzili, więc jest co świętować. Za dwa tygodnie zaczynają zdjęcia. 
-To wspaniale! Oczywiście, że przyjdziemy. Gdzie i kiedy?
-Restauracja "Blue eyes", o 18, może być?
-Oczywiście, tak więc, do zobaczenia.
-Pa Bells. 
I pojawił się komunikat kończący połączenie. 






-Mmm... to jest pyszne! - wymruczałam jedząc jajecznicę przygotowaną przez Miśka.
-Proszę bardzo, do tego świeżo wyciskany sok pomarańczowy, madame - podał mi sok Jasper, jak prawdziwy kelner, na tacce, a chustką białą na ręku. 
-Dziękuję paniczu Swan, a teraz proszę usiąść ze mną przy stole, konsumując to jakże przepyszne śniadanie, do pana też to się tyczy, paniczu Emmecie - powiedziałam wyniosłym tonem chichocząc na koniec.




Popołudnie minęło mi na rozmowie z braćmi, szperaniem w internecie, graniem na xboxie z Jazzem i Emmem oraz szukaniem stroju na dzisiejszą kolację. Restauracja " Blue Eyes " jest bardzo wysoko cenioną i ekskluzywną, no  i jedną z najdroższych restauracji w Los Angeles, więc postanowiłam wybrać kreację wieczorową. Jasper zaraz po śniadaniu zamówił w lokalu 6-osobowy stolik, więc nie musimy się martwić o to, że nie będzie miejsca. 
Gdy zbliżała się godzina 16, wyskoczyłam z ubrań i zanurzyłam się w wannie  ciepłej wody, do której dodałam olejek o zapachu róż.  Po około 30 minutach wyszłam z wody, owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam układać włosy. Podkręciłam je trochę na lokówce i upięłam je na bok. Na kości policzkowe nałożyłam trochę różu, na powieki nałożyłam kremowy cień, a rzęsy pociągnęłam tuszem. Wyszłam z łazienki i rzuciłam okiem na strój wcześniej przygotowany, który składał się z miętowej sukienki maxi, miętowych szpilek, kopertówki oraz miętowej marynarki, a do dekoracji całego zestawu przyszykowałam naszyjnik z serduszkiem wysadzanym diamencikami, który dostałam od Jazza i Emma po pierwszej premierze mojego filmu. Założyłam czystą bieliznę, a zamiast stanika nałożyłam nakładki żelowe, bo sukienka była bez ramiączek i wskoczyłam w przygotowany wcześniej strój. Na usta nałożyłam jeszcze błyszczyk, i gotowa do wyjścia zeszłam na dół.




Od autorki: Wracam z nowym rozdziałem po jakże długim czasie. Nie wiem, jak mam się wam wytłumaczyć z mojej nieobecności. Brak weny, problemy rodzinne, koniec roku szkolnego, co wiązało się z poprawianiem ocen, dziadek w szpitalu, i jeszcze moje problemy ze zdrowiem. Oczywiście zawsze by znalazło się czasu na nowy rozdział, ale co z tego, jak nie miałam weny? Nie chciałam zawiesić bloga, nie chciałam zrobić tego sobie, jak i wam. Nie umiałam po prostu, a bałam się wam przyznać do mojego braku weny. Pewnie pomyślicie " po co brała się za pisanie, jak nie dodaje rozdziałów?" No ale cóż, życie. Starałam się, by tem rozdział wyszedł w miarę możliwości długi i dobry, i wydaje mi się, że spełnił chociaż w połowie moje wymagania. w końcu prawie 5 godzin pisania nie może pójść w las prawda? :D Oddaje ten rozdział w wasze ręce. Wiem, jak dużo osób odwiedza tego bloga, więc proszę, aby każdy, kto czyta to opowiadanie, zostawił po sobie jakiś komentarz. Może być to jedno słowo "CZYTAM", ale będę wiedziała, że mam dla kogo pisać.

niedziela, 19 maja 2013

Przepraszam...

Przepraszam, ale nie dodam dzisiaj rozdziału, z powodu braku weny... Nie mam pomysłu na ten rozdział, a napiszę go wtedy, gdy będę miała przypływ weny. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Zapraszam was na mojego nowego bloga http://never-say-never-and-believe-in-dreams.blogspot.com/, mam nadzieję, że go odwiedzicie :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 15



Obudziłam się równo o 7 rano. No co ty nie powiesz? Myślałam, że wieczorem. Zamknij się i nie psuj mojego dobrego humoru. Taak, wiem, jestem nienormalna. Gadam sama ze sobą w myślach. Jestem głosem rozsądku, droga panno. W tej chwili gadasz jak stara baba.
Otrząsnęłam się ze swoich myśli i wiele nie myśląc poszłam pod prysznic. 10 minut wytchnienia... Tego mi było trzeba. Zawinęłam się w ręcznik i udałam się do garderoby w celu wyboru ciuszków na dziś. Wybrałam   szorty z nitami, luźną, kremową bokserkę z napisem, czarne vansy, do tego wybrałam jeszcze pierścionek na dwa palce a do podkreślenia efektu rzęsy pociągnęłam tuszem. Włosy upięłam w luźnego koka. Spojrzałam na zegarek - 7.35. Niezły czas. Zeszłam do salonu, w którym Emmett oglądał telewizję.
-A gdzie Jasper? - zapytałam brata.
-Też się cieszę, że cię widzę siostro - zaśmiał się Emm - Jazz robi naleśniki.
-Naleśniki powiadasz? - poruszałam zabawnie brwiami, na co Emmcio wybuchł śmiechem.
-ŚNIADANIE NA STOLE! - z kuchni dobiegł nas krzyk naszego starszego brata. Po chwili byliśmy w kuchni i wcinaliśmy naleśniki- ja i Jasper z czekoladą, a Emmett z serem. Wypiliśmy jeszcze po szklance świeżego soku pomarańczowego.
-O której jedziecie do redakcji? - zapytałam braci wkładając naczynia do zmywarki.
-Myślę, że... - zaczął Emm drapiąc się po głowie - Za 20 minut pojedziemy.
-A ty jakie masz na dzisiaj plany Bells? - zapytał wesoło Jasper.
-Pomyślmy... - zaczęłam - za pięć minut wam powiem! - rzuciłam kierując się do mojego pokoju, aby zadzwonić do Alice i Rose. 



*W tym samym czasie w salonie Swanów....
           Perspektywa Jaspera*



-Daję sobie rękę uciąć, że Bella poszła zadzwonić do dziewczyn z pytaniem, czy pojadą z nią na zakupy! - powiedziałem pewny siebie.
-Jasne, Jazz... - prychnął Emmett - na pewno umówi się z Edziem, no wiesz, zakochane gołąbki, no wiesz, te sprawy - zaśmiał się.
-Daje 10$, że pojedzie na zakupy z dziewczynami i Edwardem. - powiedziałem stanowczo, mając wygraną w kieszeni.
-Przyjmuję.



*Bella*



Wybrałam numer Ally i po chwili już odebrała.

-No cześć kochana! - zaświergotała na powitanie - właśnie miałam do ciebie dzwonić. - w słuchawce usłyszałam głos Rosalie, która mówiła, żeby chochliczka dała na głośnomówiący.
-Cześć dziewczyny! - powiedziałam wesoło - co powiecie na małe zakupy?
-Tak, tak, tak! - zaczęły krzyczeć do słuchawki tak głośno, aż musiałam oddalić głośnik telefonu od ucha.
-Spokojnie dziewczyny - zachichotałam - to za godzinę u mnie, może być?

-Jasne, że będziemy - odezwała się Rosie - weźmiemy Edwarda, i tak nic nie robi, tylko siedzi i gra na x-boxie, a ktoś nam musi zakupy nosić.
-Dobry pomysł - zaśmiałam się wyobrażając sobie minę Edwarda noszącego te wszystkie torby - to pa!
-Cześć - powiedziały razem i zakończyłam połączenie.
-Chłopaki! - powiedziałam wesoło schodząc do salonu, w którym obecnie przebywali - cieszcie się, że jedziecie do pracy.

-TAK, TAK TAK, TAK! - zaczął skakać po całym salonie i drzeć się na całe gardło Jasper. Emmetowi od razu zrzedła mina. Kolejny zakład.
-Emmett, 10$ proszę - powiedział wesoło Jasper do Emmcia.
-Ok, ok... - mruknął ponuro brat - dlaczego ty zawsze musisz wygrywać każdy zakład - zapytał podając Jazzowi wygrane pieniądze. - ano tak, zapomniałem! - pacnął się z otwartej dłoni w czoło - głupi zawsze ma szczęście! - powiedział i zaczął się śmiać jak opętany na co ja tylko zachichotałam.
-A może tak już pojedziecie do redakcji, bo jest 8.49? - powiedziałam z udawaną powagą, mając w oczach śmiech.
-AAAAAA! Do samochodu! - wydarli się szybko całując mnie w policzek i już ich nie było. Mi zostało jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam iść się przebrać w coś innego na zakupy. Założyłam Miętową sukienkę, miętowe sandałki, do tego miętową torebkę ora kolczyki i parę złotych bransoletek. Włosy upięłam w koronę. Do torebki wrzuciłam kartę kredytową, portfel, telefon, błyszczyk do ust i inne pierdołki, które mogą się przydać kobiecie. Na koniec zrobiłam delikatny makijaż i przejrzałam się w lustrze. No cóż, wyglądam całkiem nieźle. Zeszłam na dół w tym samym momencie gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Hej wam - powiedziałam wesoło wpuszczając całą trójkę (Alice, Rose i Edwarda) do środka. W tym samym czasie dostałam sms od Emmeta. Pisał: Kochana siostrzyczko - ehe, zapowiada się ciekawie- wiem, że nie zrobicie małych zakupów, więc możesz wziąć moje Audi. Ma duży bagażnik i wszyscy się w nim zmieścicie. Nie szarżuj, twój kochany braciszek Emmett. Czytając tą wiadomość zaczęłam się śmiać jak głupia. Nie mogąc się opanować zaczęłam czytać tego sms'a na głos.
-Uwaga, przeczytam wam coś - zaczęłam poważnym tonem - Kochana siostrzyczko,wiem, że nie zrobicie małych zakupów, więc możesz wziąć moje Audi. Ma duży bagażnik i wszyscy się w nim zmieścicie. Nie szarżuj, twój kochany braciszek Emmett. - gdy skończyłam Rosalie zaczęła się śmiać z wiadomości mojego kochanego braciszka, a jej chłopaka. Alice pisnęła radośnie, a Edward pokręcił tylko głową.
-No to jedziemy! - krzyknęła Ally.
-Ale co ja zrobiłem? - zapytał zrozpaczony Edzio patrząc w sufit ze złożonymi dłońmi jak do modlitwy. My tylko popatrzyłyśmy po sobie, aby po chwili wybuchnąć śmiechem.
-Mamusiu! - zaczął płaczliwie Ed - ja chce do mamusi!

Nie mogąc się powstrzymać wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem niż dotychczas, podeszłam do niego i przytuliłam go do siebie na co on się tylko uśmiechnął się zwycięsko i pocałował mnie w usta. Dziewczyny widząc to tylko zachichotały.
-Chodźcie, zostało tylko osiem godzin do zamknięcia centrum! Nie zdążymy nic kupić! - powiedziałam dramatyzując, a Edward tylko wywrócił oczami. Dziewczyny wyszły już z domu, został tylko Ed. Chciałam już wychodzić z domu, gdy oplótł mnie rękami w talii i szepnął mi do ucha.
-Cudownie wyglądasz, królowo. - odwróciłam się do niego przodem, zrobiłam krok w tył i przyjrzałam mu się uważnie od góry do dołu.
-Hmm... Ty też wyglądasz całkiem nieźle - powiedziałam kierując się do wyjścia.
-Tylko całkiem nieźle? - zapytał oburzony - tylko całkiem nieźle? Ja już się z tobą policzę.
-Wystarczy, że będziesz nosił mi zakupy - powiedziałam radośnie wypychając go za drzwi abym mogła je zamknąć. Dziewczyny czekały już na podjeździe o czymś zawzięcie rozmawiając. Gdy zamknęłam drzwi klucze wrzuciłam do torebki i kiwnęłam ręka na cała trójkę aby poszła za mną do garażu. Z szafki wyciągnęłam kluczyk do samochodu Emmetta, którym mieliśmy pojechać i wsiedliśmy do samochodu.
Po kilkunastu minutach wchodziliśmy już do pierwszego sklepu ze sukienkami. 

Musiałam kupić jeszcze dwie inne sukienki, ponieważ dostałam telefon informujący mnie o dwóch zbliżających się galach, na których moja obecność jest obowiązkowa.
W efekcie końcowym wyszliśmy z centrum po 4 godzinach z tyloma torbami, że ledwo się w bagażniku zmieściły.  Byłyśmy baardzo, ale to bardzo zadowolone z zakupów. Oczywiście nie zapomniałyśmy o czymś dla chłopaków. Postanowiliśmy odwiedzić moich braci w redakcji. Ich gabinet znajdował się na 7 piętrze, więc pojechaliśmy windą. Wszystko było by dobrze gdyby nie fakt, że w połowie drogi winda się zatrzymała.

-Ups? - powiedziałam po chwili milczenia.
-Guzik pomocy jest rozwalony... - mruknął Edward po próbie wciśnięcia guzika informującego personel o awarii windy.
-Chwilka, zadzwonię do Jaspera, on powinien coś na to poradzić - powiedziałam i już dzwoniłam do brata. Odebrał już po chwili.
-Słucham cię kochana siostrzyczko, co się stało.

-To się stało, że utknęliśmy w windzie w redakcji - powiedziałam obojętnym tonem.
-Zabije tych skurwieli, mieli zabezpieczyć tak tą windę, żeby nikt do niej nie wsiadł - mruknął - za chwile was wydostanę, poczekajcie - powiedział i się rozłączył.
-Za chwile przyjdzie pomoc - powiedziałam do Cullenów.
Nie musieliśmy długo czekać, bo po 10 minutach wyszliśmy z windy, gdzie czekał na nas mój starszy brat. 

-Bardzo was przepraszam - zaczął ze skruszoną mina - pracownicy mieli ją zabezpieczyć odpowiednio, bo jutro przyjeżdżają technicy od naprawy. 
-Spokojnie, nie ma sprawy, nic wielkiego się nie stało - powiedział spokojnie Edward.
-Ale jeszcze raz was bardzo, bardzo przepraszam.... - zaczął swoją paplaninę a ja nie mogąc już dłużej tego wytrzymać podeszłam do Ally.
-Alice, proszę, ucisz go, bo ja mu zaraz przyjebie - Chochlik zachichotał, ale podeszła do Jazza i pocałowała go dość namiętnie na co on w końcu przestał gadać.
-No myślałam, ze już nigdy nie skończysz gadać - powiedziałam do niego gdy skończyli się całować, na co on tylko wywrócił oczami - kiedy kończycie ? 

-Właściwie to już skończyliśmy - powiedział dokładnie wtedy, gdy Emm wyszedł z gabinetu.
-Słyszałem, ze ktoś tu nam w windzie utknął - zaśmiał się gdy do nas dołączył. Rosalie słysząc to pierdolnęła go w tył głowy na co on odpowiedział głośnym sykiem.
-A to za co?! - zapytał  z wyrzutem.
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - wyrecytowaliśmy równocześnie cała piątką. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, już dawno byśmy nie żyli. 

-A ja proponuję, żebyśmy pojechali już do domu - zaśmiałam się, na co oni tylko pokiwali głowami.


**************************************


Taaak! Zabijcie mnie, bo ten rozdział jest chujowy.
Jednak czekam na wasze opinie w komentarzach :D Miłego czytania.
Chciałam jeszcze podziękować za ponad 6 tysięcy wyświetleń! JESTEŚCIE SUPER! <3
Dominika

sobota, 11 maja 2013

Nowy wygląd bloga + inne informacje

Co myślicie o  nowym wyglądzie bloga? Czekam na szczere opinie :D Mi ogólnie szablon się bardzo podoba :)

A co do informowania o nowych rozdziałach... nie będę już informować tak jak robiłam to wcześniej. Ale będziecie wiedzieli kiedy pojawi się nowa notka :D Po lewo, nad statystyką będę podawała datę wstawienia następnego   rozdziału.

Pytania możecie mi zadawać również na ask.fm, nawet jeżeli nie są związane z tym opowiadaniem, możecie mi je śmiało zadawać.

Podaję również swojego twittera, @XGive_me_LoveX, jeżeli ktoś ma, możecie mnie follownąć, odwdzięczę się :D

Moje gg - 43355850

A co do nowego rozdziału powinien pojawić się dzisiaj lub jutro:D

Dominika



sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 14

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, WAŻNE!!!

******************************************************



*Bella*



-Spakowałaś już wszystko? - zapytał Edward - zaraz musimy jechać na lotnisko.
-Tak, spakowałam - mruknęłam - tylko szkoda mi trochę opuszczać to miejsce.
-Wrócimy tu jeszcze jak będziesz chciała, na pewno - powiedział przytulając mnie do siebie - chodź, jedziemy już, bo spóźnimy się na samolot.


Odprawa odbyła się w miarę szybko i po chwili siedzieliśmy już w samolocie. Ja jak zwykle wyciągnęłam telefon, podłączyłam do niego słuchawki i zaczęłam słuchać moich ulubionych piosenek. Oparta o ramię Edwarda z słuchawkami w uszach oddałam się w krainę Morfeusza..


*Edward*



Nie mogę przyzwyczaić się nadal do tego, że jesteśmy razem... Czuję, że moje kochane siostrzyczki już wszystkiego się domyślają. Ale co tam. Wiem, że i tak nie będą złe. Wszyscy znaleźliśmy nasze drugie połówki... i jesteśmy szczęśliwi. Kocham ją jak cholera. Tak.. I teraz wiem już, ze chcę z nią być do końca życia i jeden dzień dłużej. Podczas ostatnich dni naszego pobytu rozmyślałem zaręczyny... Ale to chyba wszystko idzie za szybko... Poczekam trochę. Dla Belli wszystko.

*Bella*


Przebudziłam się właśnie wtedy, gdy podchodziliśmy do lądowania.
-Zapnij pasy - powiedział Edward całując mnie w policzek.
-Tylko tyle? - zapytałam z udawanym oburzeniem, na co on się tylko zaśmiał.
-Przygotujmy się na komitet powitalny - zaśmiał się tym razem całując mnie w usta.
-No i to to mi się podoba - zachichotała obdarzając go jeszcze jednym całusem. 

Tak jak myśleliśmy cała czwórka czekała na lotnisku. A jakie było ich zdziwienie, gdy szliśmy razem z Eddem za rękę. No tak, spodziewali się tylko mnie. Nie mogłam już wytrzymać i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. No a moi bracia wymienili między sobą znaczne spojrzenie i podbiegli do mnie robiąc zbiorowego miśka.
-A gdzie dobre maniery? - zapytałam z oburzeniem - gdzie: witaj kochana siostro, jak było w pracy?
-hahahahhhaha - zarechotali razem - takie kity to możesz Edziowi wciskać - dodał Emmett i zaśmiał się głośno.
-A o nas zapomniałaś? - zapytała Alice po oderwaniu się od ich brata - wiedziałam że to tak się skończy! - wykrzyknęła radośnie - mogę być świadkową? Mogę? Pewnie, ze mogę, po co się pytam!

-Tak Alice, też się cieszę, że cię widzę - zaśmiałam się przytulając ją i Rose.
-Dobra chodźcie już do samochodu noooo - mruknął Edward na co się tylko zaśmiałam i całą szóstką udaliśmy się w stronę parkingu.


Będąc już u nas w domu odetchnęłam z ulgą. Ale nie cieszyłam się tym błogostanem długo. Do salonu wpadły dziewczyny. Zaczęło się. 

-Jak udało się wam to ukryć? Jak długo jesteście razem? Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś? A... - nadawała Ally jak najęta ale w końcu przerwała jej Rose.
-Alice, ogarnij się... - pokręciła głową z uśmiechem - a teraz po kolei opowiadaj jak było. -uśmiechnęła się do mnie.
-Wystarczyło trochę pokręcić żebyście się nie domyślili, nic trudnego dla wielkiej aktorki Isabelli Swan - powiedziałam dumnie na co one się zaśmiały - Razem jesteśmy od 3 tygodni, to miało być dla was zaskoczenie - zakończyłam z bananem na twarzy.
-Awww, to takie słodkie - powiedziały zgodnie, a ja tylko zachichotałam. 

-I gdzie wy tak na prawdę byliście? - zapytała z ciekawością Rosie.
-Na Bora-Bora - powiedziałam, a one spojrzały się na mnie ze zdziwieniem - no co, kilka lat temu kupiliśmy tam domek. A, i nie martwcie się, zabiorę was tam kiedyś.
-No ja myślę - zaśmiała się All - a teraz tak . Kochasz go?
-Jak cholera - powiedziałam bez owijania w bawełnę.
-To dobrze... Bardzo dobrze - zaśmiała się Rosalie. 

Nasza rozmowa przeniosła się do mojego pokoju, a z tego co mi dziewczyny powiedziały to moi bracia siedzą u Edwarda. Zmęczone rozmową zasnęłyśmy..


****************************************************************
Kill me, please..

Rozdział beznadziejny. I tak bardo was przepraszam, że nie było tak długo rozdziału.. Zabijcie mnie, ale nie miałam pomysłu.
I teraz jeszcze jedna ważna sprawa. Mam wrażenie, że mało kto czyta tego bloga. Proszę więc, w komentarzu pod tym rozdziałem napiszcie mi, czy czytacie moją historię. W innym przypadku będę zmuszona chyba do zawieszenia bloga. Więc czekam na wasze szczere opinie.

Dominika

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

NOMINACJA

dziekuję za nominację z bloga http://nic-nie-jest-dobre-ani-zle.blogspot.com/ < jesteś kochana <3 >




 Zasady :
1. Należy podziękować nominującemu.
2.Napisać 7 taktów o sobie/

3.Nominować 10 blogów i powiadomić o tym ich autorów.
4. Pokazać nagrodę na blogu.

fakty:
1. Mam 14 lat. 
2. Mam skoliozę kręgosłupa ;p
3. Jestem Belieberką :)
4. Mam jeszcze jednego bloga xd
5.  Mam młodsze rodzeństwo.
6. Noszę okulary :D
7. Lubię czytać książki i blogi :D

NOMINUJĘ : 


niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 13

*Edward*

Na wyspie jest cudownie. Może dlatego, że jestem tu z Bellą. Moim  skarbem. Moją przyszłością. Kocham ją. Muszę jej to powiedzieć ale boję się, jaka będzie jej reakcja... Czy ona też do mnie czuje coś więcej... ?


*Bella*


Muszę mu to powiedzieć. Nie dam rady tego dłużej ukrywać...
-Edward, musimy pogadać - powiedziałam z całej siły starając się zamaskować drżenie mojego głosu.
-Właśnie idę do ciebie żeby pogadać, jest sprawa - zaczął Edward - ty pierwsza.
-Nie, ty zacznij - powiedziałam szybko.
-Zaczynaj, bez dyskusji 0 zaśmiał się nerwowo Edd.
-Ok... Miejmy to za sobą - mruknęłam jakby sama do siebie - no ... no bo wiesz... kurwa mać, no kocham cię!  - końcówkę zdania wykrzyczałam mu prosto w twarz. Oczy rozbłysły mu ze zdziwienia i jakby z... podekscytowania?
-Dobrze, że ty pierwsza zaczęłaś. Ja też cię kocham. - Między wyrazami zaczął mi składać krótkie pocałunki na ustach - jesteś całym moim życiem. Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem od razu coś mnie do ciebie ciągnęło. A teraz mam cię zawsze obok. Kocham cię. 
-Wiesz ile czasu musiałam to przed tobą ukrywać? To były najgorsze dni w moim  życiu , ale też i najlepsze, bo zawsze byłeś przy mnie - pocałowałam go namiętnie. -a wreszcie mam to co chciałam.
-No to od teraz jesteśmy oficjalnie razem? No, chyba, że nie chcesz. - powiedział.
-Oczywiście, że chcę. -powiedziałam szybko.


*Edward*
Jestem w niebie. Raj na ziemi. Kocham ją, a ona kocha mnie.



*Bella* 



-No to co teraz robimy? - zapytałam siadając w salonie.
-A która jest godzina?
-coś po 18. - powiedziałam  - idziemy pływać?
-Jasne - rzucił kierując się w stronę tarasu.
-Zaraz do ciebie przyjdę, tylko przebiorę się w strój kąpielowy - powiedziałam idąc do pokoju.
-A po co ci ten strój, nie lepiej bez? - zapytał ze zdziwieniem.
-Edward, zachowuj się bo będziesz spał na podłodze! - krzyknęłam próbując udawać oburzenie bo w duchu się tarzałam ze śmiechu.
-No bo bez tego to nawet całkiem całkiem być wyglądała... - mruknął wesoło Edward.
-Śpisz na podłodze!- krzyknęłam do niego.
Przebrałam się dość szybko w strój kąpielowy i poszłam do Edwarda. Był już w wodzie. Tak bardzo go kocham... Aż trudno mi uwierzyć, że spotkałam kogoś takiego na swojej drodze.

-Wiesz co?
-No co - zaśmiał się.
-Ja sobie poleżę na piasku, bo nie chce mi się wchodzić do wody... - powiedziałam kładąc się w wyżej wymienionym miejscu.
-To skoro nie pływamy, to ja pójdę na chwilę do sklepu, zaraz wrócę - rzucił na odchodnym.
-Nie podrywaj innych lasek! - krzyknęłam za nim.
-Dla ciebie wszystko skarbie - odpowiedział i tyle go widziałam. Wylegiwałam się na ciepłym piasku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...


*Edward*

W sklepie kupiłem lody waniliowe, czekoladowe, truskawkowe a do tego bitą śmietanę. Bella uwielbia bitą śmietanę a lodami truskawkowymi i czekoladowymi, więc zrobię jej niespodziankę potem.
-Bella! - zawołałem ją gdy wchodziłem na taras. Spostrzegłem, że nadal leży na plaży. Podszedłem cicho do niej. Spała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. Nie mojej czy Belli, tylko naszej, bo podczas całego naszego pobytu śpimy w jednym łóżku. Nie żeby coś bo po prostu śpimy. Położyłem Bells na łóżku  i przykryłem kołdrą. Sam poszedłem do kuchni coś przekąsić. Wziąłem batonika zbożowego i szklankę soku pomarańczowego... Tak wiem, bardzo zdrowe. Ale co tam, mi wszystko wolno. Wróciłem do pokoju i ułożyłem się obok Bells i przyglądałem się jaj tak długo, jak mogłem się opanować. Zacząłem  ją całować najpierw powoli, a potem coraz bardziej zachłannie. Potem już wiedziałem, że nie śpi bo zaczęła oddawać całusy. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zabrakło nam tchu. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem głaskać po plecach, na co ona tylko zamruczała jak kocica.
-Zaraz wracam - powiedziałem do Bells. Wyskoczyłem z łóżka i udałem się do kuchni. Zabrałem stamtąd lody, dwie łyżeczki i bitą śmietanę i wróciłem do łóżka. Na widok tego co ze sobą przyniosłem oczy mojej kochanej rozbłysły promiennymi iskierkami.
-Wiesz, że cię kocham? - zapytała Bella z dzikim uśmiechem patrząc na bitą śmietanę.


*Bella*



W moim umyśle zrodził się  szatański plan.  Bita śmietana + Bella= 3 wojna światowa.  Jest to punkt numer 29 w naszej rodzinnej księdze szalonych pomysłów.
-Mogę śmietanę na chwilkę? - zapytałam słodkim głosem a Eduś jak potulny baranek podał mi bitą śmietanę. Nawet nie wie na co się pisze kupując mi takie rzeczy. Wstrząsnęłam butelką, otworzyłam wieczko i ubrudziłam nią Edwarda. Zaczęłam się z niego śmiać i zaczęłam mu robić wąsy ze śmietanki, potem bródkę i zmarszczki na czole. Gdy skończyłam moje dzieło nałożyłam na lody dużą porcję mojego specjału i zaczęłam jeść.
-Na co się patrzysz? - zapytałam z pełną buzią Edwarda.
-Na ciebie - powiedział bez zastanowienia.
-Brudna jestem?
-Nie, jesteś piękna - powiedział i pocałował mnie w usta tym samym brudząc moją twarz śmietaną. Zaczął się śmiać. A to spryciarz.  Ale mądra Bella zawsze ma plan. Foch 4ever. No i git majonez.
-Bells, nie obraziłaś się chyba, no nie? - zapytał rozpaczliwym głosem.
-Bella... - nic.
-Bells..- nic.
-Czyli się obraziłaś? - zapytał smutnym głosem a ja szybko go pocałowałam.
-Na ciebie nie mogę się obrażać, bo za bardzo cię kocham. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. 

-Też cię kocham. Najbardziej na świecie - mruknął mi do ucha i pocałował w usta.
-A tak w ogóle, to ile my tu jesteśmy? - zapytałam. Szczerze mówiąc to straciłam rachubę czasu.
-16 dni. Niedługo musimy wracać do domu.  - powiedział.
-Ale na razie jesteśmy tu i się cieszmy tym co mamy - powiedziałam i wtuliłam się w ramię Edwarda. Życie jest piękne. Czuję, że przy nim jestem bezpieczna. Kocham go.


*************************************************************


No siemkaaa :D Jest rozdział.  Może trochę za słodko, a może cisza przed burzą...? A czego będzie ta burza dotyczyła, i czy w ogóle będzie?

Proszę o komentarze! Dzięki za ponad 3 tysiące odsłon <3

Dominika.

Wszystkiego Najlepszego!

Kochani !

Z okazji świąt Wielkanocnych chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze. Dużo zdrowia, szczęścia, miłości oraz dla tych co piszą blogi dużo weny twórczej! Wszystkiego najlepszego! <3

Ps. Pracuję nad rozdziałem :D

Dominika

czwartek, 21 marca 2013

Nowy blog

UWAGA, UWAGA, UWAGA!

Założyłam nowego bloga, na którym będę publikowała moje opowiadania z innej beczki. Istoty  nadprzyrodzone typu wampiry, wilkołaki i duchy. Mam nadzieję, że ktoś będzie go odwiedzał! :)

Blog znajduję się na http://nadprzyrodzone-istoty.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam!
Dominika

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 12

Na lotnisku od razu spotkałam Edwarda. Przywitał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jesteś genialna! - powiedział radośnie - oni nawet nie pomyśleli chwilę o tym, że lecimy gdzieś razem.
-No bo ty proponujesz, a ja resztę planuję!  - zachichotałam całując go w policzek - co teraz będziemy robić? Do odlotu mamy jeszcze prawie dwie godziny.
-Może po prostu posiedzimy? Nie chce mi się zbytnio gdzieś chodzić.
-Możemy posiedzieć i poczekać na samolot.- powiedziałam. Usiedliśmy na ławce. Wyciągnęłam mój telefon, podłączyłam słuchawki i położyłam głowę na kolanach Edwarda, by móc spokojnie słuchać moich ulubionych piosenek.
-Nie za wygodnie ci? - spytał Edek głaszcząc mnie po włosach jak małe dziecko.
-Ależ oczywiście, że nie. -uśmiechnęłam się pogodnie.


 Kilka godzin później...


-Tu jest cudownie - powiedział Edward gdy wchodziliśmy do mojego domku na Bora-Bora - to był dobry wybór.
-Oj tak - powiedziałam zdecydowanym, a zarazem rozmarzonym głosem - wybierz sobie pokój, a ja posiedzę w salonie, bo szczerze mówiąc to nic mi się nie chce - powiedziałam przeciągle.
-Dobra, ja idę tu pobuszować - zachichotał Edek.
-Tylko mi chaty nie zdemoluj! - krzyknęłam za nim i  weszłam do salonu by położyć się na kanapie.
Widzisz, to dopiero luksus...
Och, Kundzia! Jak dawno nie gadałyśmy... A co do luksusu to się zgadzam.
Masz teraz pole do popisu, no wiesz, ty i Edward na Bora-Bora...
Och, zamknij się! Przyjechałam odpocząć a nie się z tobą kłócić więc adijos bejbe!


W tym samym czasie w salonie Swanów...

*Emmett*

-Czy nie wydaje się wam to dziwne? - zapytałem dziewczyn i Jazza. To jest bardzo podejrzana sprawa.
-Ale co dziwne?  - zapytał jak zwykle inteligentnie Jasper.
-No kurwa mać, Jasper! Ten nagły wyjazd służbowy Belli, i ten wypad Edka do kumpla jednocześnie! - spojrzałem znacząco na dziewczyny - czy to nie jest dziwny zbieg okoliczności?
-No  w sumie trochę tak - mruknęła pod nosem Alice - Edward niczego nie planował, tak szybko z tym wyleciał. Tłumaczył się, że planował to już wcześniej a zapomniał nam powiedzieć.
-No a Bella powiedziała nam dzisiaj rano przed wyjazdem - dodał mój starszy brat.
-I to ich wieczorne spotkanie - mruknąłem - czy to  wszystko nie łączy się w całość?
-Aha... - zamyśliła się Rose - może zadzwońmy do nich jednocześnie, i wtedy coś może wyłapiemy?
-To może się udać - powiedziała radośnie Ally - w sumie ja tam nic do tego bym nie miała jak by byli tam razem. Widać przecież, że czują do siebie miętę. I nie zaprzeczycie tego.
-No nie - powiedziałem.
-Moja mała siostrzyczka dorasta... - zaczął łkać Jazz - chlip... mała... chlip, chlip... Bellusia... chlip.. ja już jej nie wystarczam... chlip.. chlip.
-Chlip... chlip... Rosie... chlip... przytul... chlip.. chlip - zacząłem płakać na niby, bo przecież w sercu się śmiałem. Dziewczyny już się ze mnie śmiały, ale bez niczego Rose przytuliła mnie, a Alice Jaspera.
-Ok, to dzwonimy - powiedziałem gdy się uspokoiliśmy.



W tym samym czasie...

*Bella*

-Emmett dzwoni - wydarłam się w tym samym momencie co Edward, gdy chciał mi przekazać, że dzwoni do niego Alice - idź do łazienki, żeby nic nie usłyszeli.
-Cześć Bella! - krzyknął Emm tak, że musiałam słuchawkę zabrać od ucha, bo by mi bębenki w uszach popękały.
-No siema, siema.. Musisz się tak drzeć? - zapytałam z oburzeniem.
-Oj siostra, nie bulwersuj się - zaśmiał się Jazz - co tam u ciebie?
-Jakoś leci, tylko trochę mnie głowa boli. Podróż była męcząca.. - tylko po części skłamałam, bo głowa mnie nie bolała.
-Ok, to my ci nie przeszkadzamy, zadzwonimy niedługo, trzymaj się siostra, pa. - Jasper zakończył naszą rozmowę, i w tym samym momencie do mojej sypialni wszedł Edward.

-Chyba coś podejrzewają... - mruknął pod nosem, jakby sam do siebie.
Nie wiem jak ty, ale ja jestem zbyt zmęczona, żeby się nad tym zastanawiać - powiedziałam i podeszłam do mini-garderoby aby wyciągnąć koszulkę nocną - myję się i idę spać.
-Umyć ci plecy? - zapytał Edd gdy szłam do łazienki.
-Nie skorzystam z twoich usług dzisiaj, może kiedyś - zaśmiałam się.


W tym samym czasie...

*Emmett*

-Ja i tak uważam, że oni pojechali gdzieś razem - powiedziałem zdecydowanie - mogę się nawet o to założyć - dokończyłem z wyższością w głosie.
-Ok, może są tam razem, ale jak przyjadą na pewno nie będą razem. - mruknął Jasper.
-A o to to już mogę sobie rękę uciąć, że po powrocie będą razem - wyciągnąłem do brata rękę - zakład o butelkę whyski?
-Zakład - podał mi dłoń a dziewczyny tylko pokręciły głowami zgodnie.


*Bella*

-Wiesz co? - powiedział Edward rozkładając się na moim łóżku gdy nakładałam balsam na ciało - składam skargę, iż, ponieważ, dlatego, że twoje  łóżko jest wygodniejsze  od mojego i na czas pobytu tu śpię z tobą.

-A czy ja ci pozwoliłam na to? - zapytałam z udawanym oburzeniem, bo sama chciałam iść spać do niego, więc no problemos.
-Tak pozwoliłaś. tak, też cie lubię. tak, nie masz za co dziękować. tak, wiem, że jestem boski.
-A kto powiedział, że cię lubię? Może wcale tak nie jest. A co to tego "tak, wiem, że jestem boski" to bym się zastanawiała - powiedziałam obojętnym głosem i odstawiłam balsam na półkę w łazience. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo przerzucił mnie sobie przez ramię, rzucił na łóżko i zaczął łaskotać.
-hahhahhaha.. przestań.....hahhhhahhaha.pro...hahahha..sze....hahahhaaaa....prze...stań... hahahahhahaha.... bo będziesz spał na podłodze! - zakończyłam na jednym wydechu a on jak na zawołanie przestał mnie łaskotać i pocałował mnie za uchem.
-Przecież wiem, i ty też to wiesz, że jestem boski - powiedział uśmiechnięty wchodząc pod kołdrę.
-Bla bla bla bla bla.. - mruknęłam pod nosem wchodząc do łóżka.
-Wiesz, że dla osób, które nas nie znają wyglądamy jak para zakochańców? - zapytał obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie.
-A co, przeszkadza ci to? - zachichotałam, wiedząc że tak jest. I wtedy zrozumiałam, że go na prawdę kocham. Ale na razie zostawię to dla siebie.
-Pewnie, że mi to nie przeszkadza głuptasie - pocałował mnie krótko w usta i zaczął gładzić po plecach - mam w łóżku najpiękniejszą kobietę na świecie, czego chcieć więcej!
-Tee, uważaj, bo jeszcze w samozachwyt popadnę! - powiedziałam i zaczęłam się śmiać jak zwariowana.
`-Dobranoc Bells - powiedział gdy już się uspokoiłam i pocałował mnie jeszcze raz cały czas trzymając mnie w swych ramionach. I wiem to na pewno. Edward to ten jedyny. Na zawsze. Chociaż czy on ma takie samo zdanie o mnie? Czas pokaże.


*****************************************************************
 

Moi drodzy, czas na ogłoszenia parafialne :D

Dobry! :D Przepraszam, że nie było notki, ale brak czasu i weny robią swoje.
Będę starała się dodawać rozdziały tak często jak mogę, a jak tak dalej pójdzie to notka będzie 1 w tygodniu ;c
Ale nie załamujmy się:D Ciesze się, że ktoś czyta moje badziewia i wypociny, to mnie motywuje do pracy. Czekam na wasze opinie w komentarzach, no i miłego czytania! :D

Domii ;*

The Versatile Blogger

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger! :D
Nominowany użytkownik powinien:
  • podziękować nominującemu
  • ujawnić siedem faktów o sobie
  • nominować dziesięć innych osób
  • poinformować o tym dane osoby
Siedem faktów o mnie:
1. Gdy się urodziłam miałam dziurę w sercu, ale z biegiem czasu ona się zrosła
2. Mam baaardzo krzywy kręgosłup -.-
3. Mam pomysły na kolejne blogi.
4. Piszę własną książkę.
5. Noszę okulary..
6. Nie znoszę hamburgerów, cheeseburgerów czy jak to się tam pisze.
7. Jak byłam mała malowałam usta czerwoną szminką i całowałam lustro i mojego misia :D

Dziękuję Jagodzie za nominację :*

Osoby, które nominuję:
Jagoda
Marta
http://everybody-hurts.bloog.pl 
http://b-i-e-inna-historia.blog.onet.pl/
http://innezycie-iautorisabella.blog.onet.pl/
http://another-story-twilight.blogspot.com/
http://zmierzch-love-story.blog.onet.pl/
http://na-rozkaz-ara.blogspot.com/
http://mojahistoria-inny-zmierzch-ksiezyc.blogspot.com/
http://bellsswan.crazylife.pl/

Jeszcze raz dzieki za nominację! <3
Rozdział jest w trakcie pisania :D
Domi :)

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 11

Wchodząc do pokoju usłyszałam z telefonu dźwięk sms'a. Spojrzałam na wyświetlacz - Edward. Treść była następująca : "Wyjdź przed dom". Nie zastanawiałam się długo, założyłam wygodne buty i wyszłam na podjazd. Edward  już czekał na ścieżce.
-Hej - powiedziałam przytulając się do niego. Chyba w ostatnim czasie  bardzo się do siebie zbliżyliśmy, i nasza "broń" została na razie zawieszona.
-Cześć - powiedział gdy odsunęliśmy się od siebie i  splótł swoje palce z moimi.
-Więc co to była za pilna sprawa, że tak nagle mnie wezwałeś? Jest dokładnie... - spojrzałam na zegarek w telefonie - 21.39.
-A czy musi być jakiś powód by pójść na spacer z piękną kobietą - zapytał z uśmiechem. Szczerze, to gdybym nie była aktorką pewnie bym się zarumieniła.
-Widzisz tu gdzieś piękną kobietę? - zapytałam wiedząc, że chodzi mu o mnie ale postanowiłam się z nim podroczyć.
-Tak owszem - powiedział i pocałował mnie usta tak, że aż zapomniałam jak się nazywam - stoi przede mną. - dokończył.
-Oj, to pewnie jakaś pomyłka zaszła - powiedziałam kiedy odzyskałam głos.
-Bells, nie marudź już. Po prostu przyznaj, że masz niską samoocenę. - zaśmiał się.
-Chodź, niedaleko jest ławka usiądziemy - powiedziałam i pociągnęłam go w tamtym kierunku.  Nie szliśmy do ławki długo, bo była tylko jakieś 300 m od miejsca, w którym byliśmy.
Śmialiśmy się, przytulaliśmy, rozmawialiśmy - z pozoru wyglądaliśmy jak dwoje zakochanych w sobie nastolatków. Jednak tak nie było.
-Wiesz co? - głos Edka przerwał moje rozmyślania. - Mam pewien pomysł, tylko nie wiem czy się zgodzisz...
-No dalej, nie owijaj w bawełnę - zachichotałam.

-Chodzi mi po  głowie pewien wyjazd.. - zaczął tajemniczo - nasz wspólny, ale..
-Ale co?
-Ale w tajemnicy przed naszym rodzeństwem. - powiedział dumnie.
-Jak chcesz to zrobić? - zdziwiło mnie jego podejście, no bo jak możemy pojechać gdzieś razem w tajemnicy skoro i tak będą wiedzieć że pojechaliśmy razem.
-Nie wiem gdzie możemy jechać, ale mam plan. Ty wymyśliłabyś, że masz jakiś wyjazd służbowy, a ja, że jadę do mojego kumpla ze szkoły.  Nie dowiedzą się, że tam mnie nie ma, bo poinformuje Thomasa o sytuacji i jak coś to jestem niby u niego. Wyjedziemy tego samego dnia, tylko o innej porze. Sprawa załatwiona. Tylko czy się zgadzasz. - zakończył.
-Oczywiście, że się zgadzam. Świetnie to wymyśliłeś - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.  To już taki nasz nawyk od kilku dni.
-To kiedy i gdzie jedziemy? - zapytał z wielkim bananem na twarzy.
-Mam na Bora-Bora swój domek, więc może tam? - zapytałam ciesząc się w duchu, że mam tam swój kąt.
-Jasne! - wykrzyknął radośnie - Mi pasuje. A kiedy? Jutro?
-Mi pasuje - zacytowałam go i zaśmiałam się.   - A teraz idziemy do domów, ja  zamówię bilety i dam ci jeszcze znać co i jak, spakuj się i wypierdalamy stąd! - powiedziałam i już kierowałam się do domu gdy mnie zatrzymał.
-A gdzie całus na dobranoc? - zapytał z oburzeniem.
-Branoc - powiedziałam całując go w policzek i poszłam szybko do domu. Wpadłam do  domu i włączyłam laptopa. Zamówiłam nam bilety na wyspę na godz.11. Zapomniałam się zapytać Edda, gdzie mieszka jego kumpel, więc napisałam do niego sms'a. Odpisał od razu. Phoenix. Lot do Phoenix jest o 10. Mój " wyjazd służbowy" do Californi jest o 9.30. Napisałam sms'a o następującej treści : "Jutro godz. 9 - lotnisko". Więcej mu nie trzeba. Załatwiłam sprawy papierkowe i poszłam się spakować.
Po 2 godzinach byłam spakowana - zmieściłam się w dwie walizki. Cud, że tylko to. Było już po 1 w nocy, więc wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Wstałam już przed 6 rano, żeby zdążyć wszystko na czas załatwić. Wzięłam szybki prysznic, włosy spięłam w luźny warkocz, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam wygodne ciuchy ( krótkie spodenki, luźna bluzka i rzymianki ) a do tego bransoletkę od Edwarda i wisiorek pasujący do tego. Było kilka minut przed 7, więc poszłam coś zjeść przed podróżą.
Po śniadaniu poszłam do pokoju Emmeta.
-Emm, obudź się - mówiłam do niego potrząsając go lekko za ramię. Obudził się od razu.
-O co chodzi? - zapytał jeszcze trochę zaspanym głosem.
-Wczoraj dostałam telefon z pracy, i wyjeżdżam do Californi. Nie wiem na jak długo, samolot mam o 9.30. - powiedziałam.
-Mogłaś nam wczoraj powiedzieć to byśmy ci zrobili kolację przed-wyjazdową - zaśmiał się i przytulił mnie mocno do siebie tak jak miał w zwyczaju.
-Idę do Jazza, a potem idę się jeszcze z Cullenami pożegnać  - powiedziała i cmoknęłam go  w policzek - ale przed wyjazdem jeszcze raz się z wami pożegnam - powiedziałam wychodząc od Emmcia.
-Jasper, obudź się - powiedziałam, ale nie zadziałało - Obudź się! Nie mam czasu. Mam przynieść wodę?
-O, cześć Bells - od razu się obudził - o co chodzi?
-Wczoraj dostałam telefon z pracy, i wyjeżdżam do Californi. Nie wiem na jak długo, samolot mam o 9.30. - powiedziałam mu to samo co Miśkowi.
-Chodź się przytulić - powiedział słodkim głosem i przyciągnął mnie do  siebie - wiesz, że będzie mi smutno? Z resztą tak jest zawsze  gdy wyjeżdżasz.
-Mi też was brakuje kiedy wyjeżdżam. Ale od czego są telefony - powiedziałam - idę teraz do Cullenów, bo dziewczyny by się pewnie zdenerwowały gdybym się z nimi nie pożegnała. Pomożecie mi potem wnieść walizki do samochodu więc pożegnam się z wami.
-Idź, idź - powiedział - jadłaś śniadanie?
-Jadłam, nie martw się. Lecę, do zobaczenia później.
Po chwili już pukałam do drzwi sąsiadów. Tak jak myślałam otworzył mi Edward.
-Hej, co tu robisz? - przywitał mnie z dużym uśmiechem dając mi znak, że dziewczyny słyszą.
-Cześć, przyszłam się z wami pożegnać bo lecę do Californi. - powiedziałam puszczając oczko do Edka.
-Co za zbieg okoliczności, ja lecę do kumpla do Phoenix. - tak, wiedział wszystko bo jak wstałam napisałam mu wiadomość z  postępowaniem. Dziewczyny to słysząc przyszły do przedpokoju.
-Cześć Bells - powiedziały razem.
-Hej dziewczyny, przyszłam się pożegnać bo jadę do Californi - wciągnęły powietrze - ale nie na stałe - odetchnęły z ulgą.
-Szkoda, że jedziesz... - mruknęła Alice - a zaplanowałam wielkie zakupy..
-Oj nie martwcie się, po moim powrocie to sobie odbijemy - powiedziałam radośnie a one pisnęły z podekscytowania. Spojrzałam na zegarek - 8.16.
-Ja już idę, nie chcę się spóźnić na samolot - podeszłam do wszystkich po kolei i ich mocno uściskałam - do zobaczenia - powiedziałam i wychodząc mrugnęłam do Edwarda, na co on się uśmiechnął.
-Do zobaczenia niedługo - powiedział z uśmiechem a ja się tylko zaśmiałam.
Gdy weszłam do domu moje walizki stały już w przedpokoju. W salonie czekał na mnie Jazz i Emm z małą paczuszką. Podeszli do mnie i mi ją wręczyli.
-Taki mały prezencik od nas - powiedział Misiek przytulając się do mnie.
-Żebyś o nas nie zapomniała - dodał nasz starszy brat.
-Dziękuję - powiedziałam wzruszona - o was nie da się zapomnieć - powiedziałam całując ich po kolei w policzek - a teraz macie kluczyki od mojego cuda i zanieście moje walizki do bagażnika - powiedziałam wchodząc na górę.
Wzięłam jeszcze moją podręczną torebkę do której włożyłam laptopa, telefon i słuchawki, nie zapominając o mojej ulubionej książce i  zeszłam na dół.
-Dobra chłopaki, muszę już jechać. Kocham was - powiedziałam jeszcze raz przed wyjazdem się do nich przytulając .
-My też cię kochamy - dodał Jazz - a teraz już jedź, bo się spóźnisz. Trzymaj się!
-Pa! - powiedziałam do nich kierując się do mojego samochodu. Kiedy wyjeżdżałam z podjazdu zauważyłam Edwarda żegnającego się z dziewczynami. Pomachałam do nich wiedząc, że z Edwardem zobaczę się za kilka minut.


*******************************************************************

Siema ludzie! Przepraszam, że tak długo nie było notki, ale nie miałam ani weny na rozdział, ani czasu na pisanie. Więc jest dzisiaj. Miłego czytania i prosze o szczere opinie.

Dominika.

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 10

-Wiecie co? - zapytałam braci.
-No świeć nas siostra. - zachęciła Emmecik.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę do Cullenów. - rzuciłam wychodząc z domu. Nie czekałam długo, aby po chwili przy mnie zjawili się chłopaki.
- Bez nas nie ma dobrej zabawy - zarechotał Emmcio a ja nic nie odpowiedziałam.
Zapukałam do drzwi, otworzył mi Edek  z krainy kredek.
-Siema ! - wydarł się Emm  za czym Edd zdążył coś powiedzieć.

-Cześć, wchodźcie - powiedział wskazując ręką na wnętrze domu.
-Są dziewczyny? - zapytałam, a Edd już wiedział o co mi chodzi bo tylko się uśmiechnął.
-O co chodzi? - zapytała Aly wchodząc do salonu - Cześć ludzie! - zawołała wesoło.
-Hej wam - powiedziałam  - dziewczyny - zwróciłam się do Alice i Rose - mam sprawę, idziecie ze mną?
- No jasne, a gdzie idziemy? - zapytała Rosie - no wiesz, w razie czego trzeba być przygotowaną na wszystko.
-Nie musicie się przebierać, jest dobrze tak jak jest. Chodźcie - powiedziałam i pociągnęłam je w stronę wyjścia.
-Gdzie idziemy? - zapytała mnie Alice dy już byłyśmy na zewnątrz.
-Idziemy do hmm... do  mojego ulubionego miejsca. Nikt oprócz mnie tam nie ma wstępu. No i czasami chłopaków tam wpuszczę, ale to rzadkość.
- Czujemy się zaszczycone  - zaśmiała się Rosalie, a my do niej  dołączyłyśmy.
-A gdzie to jest? - zapytał jak zwykle ciekawski chochlik.
-Na strychu u nas w domu - powiedziałam wchodząc do naszej willi - chcecie coś do picia? Woda, sok, czy coś mocniejszego?
-Ja sok - powiedziały zgodnie.
-jaki? Pomarańcza, jabłko, banan?
-Jabłko - znów powiedziały jednocześnie, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Ok, mam wszystko na miejscu. - mruknęłam  - chodźcie za mną.
Gdy weszłyśmy do mojego sekretnego miejsca dziewczynom oczy wyszły na wierzch.
-Ile ty tu masz książek.. - powiedziała zachwycona  All.
-Ile instrumentów... Nawet pianino!  Edward by był zachwycony - dodała rozmarzona i podeszła do regału z moimi dyplomami i zdjęciami.
-To ty jesteś tą sławną Isą Swan, która w wieku 10 lat podbiła cały świat grając na pianinie?! - zapytała z wielkim zaskoczeniem.
-Isa Swan, miło mi - powiedziałam podchodząc do mojego pianina.
-Dlaczego nie powiedziałaś nam tego wcześniej ? - zapytała Alice.
-Nie lubię się chwalić, proste. - odpowiedziałam siadając na stołku i zaczęłam grać mój zwycięski utwór.
-To było świetne - powiedziały jednocześnie jak zahipnotyzowane.
-Kocham grac na tym instrumencie.. Ale za bardzo przypomina mi on o rodzicach...- powiedziałam roniąc jedną małą łzę.
-Przepraszamy, nie wiedziałyśmy, że to może wywołać taką reakcję - powiedziała uśmiechając się przepraszająco chochlica.
-Nic się nie stało, nie macie za co przepraszać. Jestem po prosu przewrażliwiona na tym punkcie. Ale nie po to was tu zaciągnęłam  - powiedziałam chytrze.
-No mów o co chodzi - zachichotała Rosalie.
-I teraz mówić jak na spowiedzi. Alice?
-No co? - zapytała.
-Masz wobec mojego brata jakieś zamiary? - ona tylko przewróciła oczami - przede mną nic nie ukryjesz, widzę jak się na siebie gapicie, więc mów.
-Szczerze? - pokiwałam głową - jestem w nim szaleńczo zakochana, i nawet gdyby kazał mi skoczyć z mostu zrobiłabym to bez zawahania.
-A ty Rose? - zapytałam.
-W moim przypadku jest tak samo. - odpowiedziała - tylko czy oni mają takie samo zdanie o nas, jakie my mamy o nich? - zapytała mnie ze smutkiem w głosie, przybierając minę zbitego psa.
-O to nie musicie się martwić - powiedziałam radośnie - z nimi przeprowadziłam taki sam wywiad jak z wami. Wypowiedź Jaspera była dokładnie taka sama jak twoja. Emmett również jest takiego samego zdania.  - zakończyłam a one pisnęły radośnie. Czas wcielić mój plan w życie.
-Poczekajcie chwilkę, zaraz przyjdę. - powiedziałam i pognałam do mojego telefonu i wybrałam numer do Edwarda. Odebrał po pierwszym sygnale.
-I jak ? - zapytałam.
-Tak jak trzeba.  Wysyłam ich na 19 do waszego domu, a ty wymykasz się do mnie.
-Tak, wszystko zaplanowane. Pa. - zakończyłam i pobiegłam a strych.
-Dziewczyny, plan działania jest taki. Jutro mam was widzieć jako pary. - chciały mi przerwać ale mówiłam dalej. - nie ma żadnego ale. Teraz do mnie do garderoby marsz!
-Alice, ty masz to - podałam jej przygotowany wcześniej przeze mnie komplet- i idź do łazienki u mnie. Ross, mam nadzieję, że się nie obrazisz za to, że Edzio wpuścił mnie do twojej garderoby? - zapytałam robiąc słodkie oczka.
-No pewnie, że się nie obrażę! Jesteś dla mnie jak siostra, Bells. - powiedziała i przytuliła mnie mocno.
-Dobra, teraz leć do łazienki i się przebierz,   mamy mało czasu.

W tym samym czasie...
*Edward*
-Brać dupy w troki i za mną - rozkazałem, kierując się do mojego pokoju. - szybciej, mamy mało czasu!
-Ale o co chodzi? - zapytał zdziwiony Jasper.
-O to słońce co nie wschodzi! Jutro chcę widzieć was i dziewczyny   jako       pary, zrozumiano? A teraz wskakiwać w te ciuchy - powiedziałem podając im zestawy przygotowane wcześniej przez Bellę - do łazienek, marsz! - krzyknąłem wskazując na łazienki. Po chwili wyszli z łazienek gotowi. a ja napisałem krótką wiadomość do szefowej "gotowe".

*Bella*
Jest 18.55. Dostałam przed chwilą wiadomość od Edwarda. Za chwilę zjawi się dwójka moich kochanych braci.
- Powiesz nam wreszcie, o co chodzi? - pytała kolejny raz Alice.
-Będziecie mi jeszcze dziękować.... - nie skończyłam bo do domu właśnie wpadli chłopaki.
-Jesteśmy! - krzyknął Emmett.
-Bawcie się dobrze - krzyknęłam wychodząc z domu, i udałam się w kierunku posiadłości Cullenów. Gdy weszłam do środka Edward przywitał mnie wielkim buziakiem.
-Genialny plan, szefowo - zamruczał mi koło ucha, a ja tylko zachichotałam. Spojrzał na mój nadgarstek.
-Nadal ją nosisz. - powiedział wskazując na bransoletkę od niego.
-Bo jest piękna - powiedziałam uśmiechając się do niego.
-To ty jesteś piękna - powiedział i przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie.
-Weź nie żartuj - zaśmiałam się.
-Ale ja nie żartuję, mówię prawdę.

-Jak myślisz, nasza swatka wypali?  - zmieniłam temat, bo już prawie się rumieniłam.
-To było tak genialne, że oni muszą być jutro razem. Zobaczysz jutro - powiedział zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
-Co robimy? - zapytałam.
-Oglądamy jakiś film?  - pokiwałam głową - To oglądamy horror. - domyślałam się o co mu chodzi, nie przeszkadzało mi to. Przy pierwszej straszniejszej scenie wskoczyłam mu na kolana, ale potem już nie schodziłam. Byłam już tak śpiąca, że położyłam głowę na ramieniu Edwarda i oddałam się krainie Morfeusza....

Obudziłam się rano nadal będąc w objęciach Edda, z tą różnicą, że byliśmy pod kocem.
-Jak się spało? - zapytał uśmiechając się łobuzersko.
-A wiesz, nawet dobrze.  - zachichotałam - która godzina?
-Przed 10. - odpowiedział. Nagle do domu wpadła cała 4 z wściekłymi minami. Z Edwardem popatrzyliśmy po sobie, a oni wybuchnęli głośnym śmiechem i podeszli do nas.
-Kochamy was, wiecie? - zapytała Alice, a reszta pokiwała zgodnie głowami.
-Świetnie to zaplanowaliście - powiedział Misiek.
-Jesteś super, siostra - powiedział Jazz i przytulił mnie do siebie.
-Robimy zbiorowego miśka! - krzyknął  Edzio i po chwili wszyscy się tuliliśmy do siebie.
-Jesteś genialna - powiedział Edward gdy skończyliśmy już zbiorowego miska i przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.


**************************************************************
Wiem, wiem , wiem, możecie mnie zabić za to, że nie było nowego rozdziału tak długo. Przepraszam, ale nie miałam weny,  oświeciło mnie dopiero przy dzisiejszym sprzątaniu mojego pokoju.
Czekam na wasze komentarze. Miłego czytania,

Domii.

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 9

Rano zbudził mnie dzwonek telefonu. Dzwoni kumpel z pracy.
-Cześć Bells, jest sprawa - zaczął Tayler.
-Hej, o co chodzi?
-Dzisiaj musisz się stawić o 15 przy studiu na sesję zdjęciową - powiedział. - Ale jest jedno ale.
-No mów o co chodzi. - prawie że warknęłam, nie lubię gdy ktoś mnie trzyma w niepewności.
-Spokojnie, już mówię. Masz jakiś znajomych, kumpli czy kogoś? Oprócz ciebie muszą się stawić jacyś twoi znajomy, max. 6 osób z tobą włącznie. No i wiesz, muszą mieć w miarę wygląd, bo nie damy nie wiadomo czego do prasy i sieci.
-Bez problemu, na pewno się zgodzą. To o 13 pod studiem. - powiedziałam i się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek - 9.39. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam  do Cullenów. Oby się zgodzili. Drzwi otworzył mi Edzio.
-Cześć, jesteście wszyscy w domy? - zapytałam.
-Cześć, jesteśmy. Wchodź - wskazał na salon - coś się stało? 

-Zawołaj dziewczyny, mam sprawę. - powiedziałam szybko.
-Aliceee, Rosalie, do salonu! - krzyknął a po chwili dziewczyny były już przy nas.
-Cześć Bells, coś się stało? - zapytała Rose.
-Mam propozycję, a zgadzając się uratujecie mi tyłek  -zaczęłam - o 13 mam się stawić na sesję zdjęciową, ale nie mogę uczestniczyć w niej sama. Chodzi o to, żeby byli ze mną na niej jacyś moi znajomy czy ktoś inny. Więc pytanie dla was - zwróciłam się do rodzeństwa - czy chcecie wziąść udział w mojej sesji?
-Jestem na tak! - pisnęła Aly.
-Ja również się zgadzam - powiedziała Rosalie.
-Skoro wszyscy, no to ja też  - powiedział  i zaczął się obracać - który profil mam lepszy? Ten - obrócił się - czy ten?  - Wybuchałam niepohamowanym śmiechem na jego zachowanie, a dziewczyny do mnie dołączyły. Po chwili jednak sytuacja została opanowana.
-Dobra, koniec śmiechów. Idziemy do waszych szaf, muszę wybrać jakieś ciuchy dla was. - powiedziałam i poszliśmy na górę - kto pierwszy? Może Edward, bo z nim najmniej kłopotów.
-To idziemy - i pociągnął mnie do swojej garderoby.
-Ok, na pewno strój wieczorowy - powiedziałam wyciągając po kolei stroje z szaf i szafek  - coś luzackiego, sportowego. O, weź tą koszulę, jeansy i kapelusz, chłopaki mają podobne więc będzie dobrze. Weź jeszcze to i to, to będzie pasowało do tego, a to do tamtego - mówiłam wskazując na kolejne rzeczy, a tamci patrzyli na mnie z uśmiechami pełnymi podziwu. - Ok, skończone. Idziemy do Alice.
-Dajesz Bella! - krzyknął Edward. Ja już ich nie słuchałam tylko buszowałam w garderobie.
-Weź te dwie sukienki - powiedziałam wyciągając z szafy sukienki - do tego te buty, torebka. Teraz szorty , te i te, a do tego te trampki i te balerinki. Do tego pasują te bluzki. O, i weź te trzy krótkie sukienki, oraz tą spódniczkę, te rzymianki i te dwie pary szpilek .... - nawijałam tak bez końca. Tak samo było w przypadku Ross.
-Skończone! 11.39. Dobry czas!  - powiedziałam radośnie. - Bądźcie u mnie 0k. 14.20. Ja już lecę, muszę jeszcze u mnie zrobić to co trzeba, pa! - powiedziałam i już mnie nie było.
Chłopaków jak zwykle zastałam w salonie, ponieważ zrobili sobie urlop. Normalnie o tej porze byliby jeszcze w redakcji.
-Do góry! Mamy mało czasu! - rozkazałam i już gnałam do garderoby Jaspera.
-Znowu zdjęcia?! - zapytał Emm, alecz ja nie odpowidałam.
Szybko mi nawet poszło. Z Emmciem było tak samo, zostałam tylko ja. Spakowałam sukienki wieczorowe i normalne, spódniczki, szorty, topy, buty i inne dodatki. Gdy skończyłam wzięłam jeszcze chłodny prysznic na orzeźwienie, umalowałam się i ubrałam w luźne ciuchy. Di torebki włożyłam jeszcze telefon i zeszłam na dół. Emmett zanosił nasze ubrania do jego Audi Q7. Na podjeździe zauważyłam Volvo Edda.
-Gotowi? - zapytałam, a oni pokiwali zgodnie głowami - to jedziemy ludzie, na co czekacie!
Kilkanaście minut później pozowaliśmy już w strojach wieczorowych. Różne ustawienia, różne scenerie.

Kilka godzin później...

Byliśmy już w domu. Oglądaliśmy na moim laptopie zdjęcia z dzisiejszej sesji.
-Te nad morzem przy zachodzie słońca są najlepsze - powiedział Edward - tu nawet ładnie wyglądam - powiedział wskazując na zdjęcie gdzie ja i Edd siedzieliśmy na  piasku rysując na nim serduszka.
-Ohh, to takie romantyczne! - zaśmiał się Emm - zaraz... chlip... się.... chlip... popłaczę .... chlip...
-Oj, marny z ciebie aktor braciszku! - zachichotał Jazz, a my do niego dołączyliśmy.
-ha ha ha.. ale śmieszne! ha... ha.. ha! uśmiałem się jak koń! - tak, sarkazm to druga strona Emmcia.
Oglądałam razem z Edkiem zdjęcia. Zauważyłam, że moich braci i dziewczyn już nie ma z nami w salonie.
-A gołąbeczki już wywiało... - mruknęłam pod nosem, ale wiedziałam, że i tak to usłyszał.
-Chodź, pójdziemy do mnie, nie będziemy im przeszkadzać - powiedział .
-Dobrze, tylko napiszę im karteczkę jak coś, żeby na policji nie zgłosili, że nas nie ma. - zachichotałam. Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać:

Kochane Gołąbeczki!
Nie chcieliśmy Wam przeszkadzać, więc poszliśmy do Edwarda :D Chyba spędziliście ten czas miło , co robiliście - nie wnikam :)
Bella i Edward

-No, teraz możemy iść - powiedziałam i wyszliśmy z domu.
-Która jest godzina? - spytałam wchodząc do domu Cullenów.
-Zaraz północ - odpowiedział Edzio. - co robimy?
-A co proponujesz? - zapytałam chichocząc nie wiadomo z czego. 
Masz zboczone myśli!
No ale przecież nic nie piłam!
Ale sama jego obecność tak na ciebie działa. Nie moja wina, że masz zboczone myśli!
Szatan w ciele człowieka....
Edward spojrzał na mnie jak na wariatkę i zaczął się śmiać  jak opętany.
-I Z CZEGO RŻYSZ?! - zapytałam się Edka z oburzeniem, a on zaczął jeszcze głośniej rechotać.
-No.. hahhaha. bo... hahahhaha... powiedziałaś... hahahahha... na..hahhahahaha.....głos... hahahhaha......
-Co powiedziałam na głos?!
-Hahahahhaha..... szatan.... ahhahahaha.... w... hahahhaha.... ciele.. hahahhaha..... czło...hahha... wieka..... hahhahaha  - wysapał między atakami śmiechu.
-Ha ha ha ha... to taaaakie śmieszne! Uśmiałam się kurwa jak koń! Serio! Mówię ci ! - szczerze to powinnam mieć na drugie imię Sarkazm.  - coś jeszcze ? - zapytałam gdy skończył się  śmiać.
-Nie, już wszystko. Chodź, idziemy spać. Mam już dosyć wrażeń jak na jeden dzień - powiedział i pociągnął mnie na górę do swojego pokoju.
-Z tego co pamiętam mój pokój gościnny jest - wskazałam palcem na odpowiednie drzwi - tam.
-Ale w twoim pokoju straaaaszy - zaakcentował ostatnie słowo - tamten pokój jest nawiedzony, serio.
-Serio? Z tego co pamiętam gdy ostatnio tam byłam, a było to dokładnie... hmmm.... 2 dni temu nic tam nie straszyło - powiedziałam i z uśmiechem na twarzy ruszyłam do mojego tymczasowego pokoju. Byłam tu dość częstym gościem, więc miałam tu kilka ciuchów, piżamę i kosmetyki. Wzięłam prysznic, założyłam koszulkę i udałam się do pokoju. Właśnie miałam wejść do łóżka, uniosłam kołdrę i o mało zawału nie dostałam.
-Edward! Ty durniu, do zawału mnie doprowadzisz! - krzyknęłam na niego - a tak w ogóle co ty tu robisz?
-Nie chciałaś spać u mnie w pokoju, więc ja będę spał w twoim. - powiedział zadowolony ze swojego planu.
-No to może łaskawie się posuniesz? Nie mam zamiaru spać na podłodze, ale jeżeli ty chcesz to proszę bardzo - powiedziałam starając się udawać oburzenie, ale ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać  jak nienormalna. Edek tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę i się posunął. Zaczął coś mamrotać pod nosem, udało mi się wyłapać tylko "z kim ja się zadaję" a  na to jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak spoważniałam i położyłam się obok niego. On tylko mnie przysunął bardziej do siebie i zaczął głaskać po plecach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam....


********************************************************

Na początek chciałam wam podziękować za ponad 1000 wyświetleń w tak krótkim czasie! Cieszę się, że ktoś czyta mojego bloga, to bardzo miłe :D
Więc życzę miłego czytania  notek ! Proszę o wyrażanie swoich opinii na temat notek w komentarzach, i mają być to szczere opinie! :D

Domii :D ;*