niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 9

Rano zbudził mnie dzwonek telefonu. Dzwoni kumpel z pracy.
-Cześć Bells, jest sprawa - zaczął Tayler.
-Hej, o co chodzi?
-Dzisiaj musisz się stawić o 15 przy studiu na sesję zdjęciową - powiedział. - Ale jest jedno ale.
-No mów o co chodzi. - prawie że warknęłam, nie lubię gdy ktoś mnie trzyma w niepewności.
-Spokojnie, już mówię. Masz jakiś znajomych, kumpli czy kogoś? Oprócz ciebie muszą się stawić jacyś twoi znajomy, max. 6 osób z tobą włącznie. No i wiesz, muszą mieć w miarę wygląd, bo nie damy nie wiadomo czego do prasy i sieci.
-Bez problemu, na pewno się zgodzą. To o 13 pod studiem. - powiedziałam i się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek - 9.39. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam  do Cullenów. Oby się zgodzili. Drzwi otworzył mi Edzio.
-Cześć, jesteście wszyscy w domy? - zapytałam.
-Cześć, jesteśmy. Wchodź - wskazał na salon - coś się stało? 

-Zawołaj dziewczyny, mam sprawę. - powiedziałam szybko.
-Aliceee, Rosalie, do salonu! - krzyknął a po chwili dziewczyny były już przy nas.
-Cześć Bells, coś się stało? - zapytała Rose.
-Mam propozycję, a zgadzając się uratujecie mi tyłek  -zaczęłam - o 13 mam się stawić na sesję zdjęciową, ale nie mogę uczestniczyć w niej sama. Chodzi o to, żeby byli ze mną na niej jacyś moi znajomy czy ktoś inny. Więc pytanie dla was - zwróciłam się do rodzeństwa - czy chcecie wziąść udział w mojej sesji?
-Jestem na tak! - pisnęła Aly.
-Ja również się zgadzam - powiedziała Rosalie.
-Skoro wszyscy, no to ja też  - powiedział  i zaczął się obracać - który profil mam lepszy? Ten - obrócił się - czy ten?  - Wybuchałam niepohamowanym śmiechem na jego zachowanie, a dziewczyny do mnie dołączyły. Po chwili jednak sytuacja została opanowana.
-Dobra, koniec śmiechów. Idziemy do waszych szaf, muszę wybrać jakieś ciuchy dla was. - powiedziałam i poszliśmy na górę - kto pierwszy? Może Edward, bo z nim najmniej kłopotów.
-To idziemy - i pociągnął mnie do swojej garderoby.
-Ok, na pewno strój wieczorowy - powiedziałam wyciągając po kolei stroje z szaf i szafek  - coś luzackiego, sportowego. O, weź tą koszulę, jeansy i kapelusz, chłopaki mają podobne więc będzie dobrze. Weź jeszcze to i to, to będzie pasowało do tego, a to do tamtego - mówiłam wskazując na kolejne rzeczy, a tamci patrzyli na mnie z uśmiechami pełnymi podziwu. - Ok, skończone. Idziemy do Alice.
-Dajesz Bella! - krzyknął Edward. Ja już ich nie słuchałam tylko buszowałam w garderobie.
-Weź te dwie sukienki - powiedziałam wyciągając z szafy sukienki - do tego te buty, torebka. Teraz szorty , te i te, a do tego te trampki i te balerinki. Do tego pasują te bluzki. O, i weź te trzy krótkie sukienki, oraz tą spódniczkę, te rzymianki i te dwie pary szpilek .... - nawijałam tak bez końca. Tak samo było w przypadku Ross.
-Skończone! 11.39. Dobry czas!  - powiedziałam radośnie. - Bądźcie u mnie 0k. 14.20. Ja już lecę, muszę jeszcze u mnie zrobić to co trzeba, pa! - powiedziałam i już mnie nie było.
Chłopaków jak zwykle zastałam w salonie, ponieważ zrobili sobie urlop. Normalnie o tej porze byliby jeszcze w redakcji.
-Do góry! Mamy mało czasu! - rozkazałam i już gnałam do garderoby Jaspera.
-Znowu zdjęcia?! - zapytał Emm, alecz ja nie odpowidałam.
Szybko mi nawet poszło. Z Emmciem było tak samo, zostałam tylko ja. Spakowałam sukienki wieczorowe i normalne, spódniczki, szorty, topy, buty i inne dodatki. Gdy skończyłam wzięłam jeszcze chłodny prysznic na orzeźwienie, umalowałam się i ubrałam w luźne ciuchy. Di torebki włożyłam jeszcze telefon i zeszłam na dół. Emmett zanosił nasze ubrania do jego Audi Q7. Na podjeździe zauważyłam Volvo Edda.
-Gotowi? - zapytałam, a oni pokiwali zgodnie głowami - to jedziemy ludzie, na co czekacie!
Kilkanaście minut później pozowaliśmy już w strojach wieczorowych. Różne ustawienia, różne scenerie.

Kilka godzin później...

Byliśmy już w domu. Oglądaliśmy na moim laptopie zdjęcia z dzisiejszej sesji.
-Te nad morzem przy zachodzie słońca są najlepsze - powiedział Edward - tu nawet ładnie wyglądam - powiedział wskazując na zdjęcie gdzie ja i Edd siedzieliśmy na  piasku rysując na nim serduszka.
-Ohh, to takie romantyczne! - zaśmiał się Emm - zaraz... chlip... się.... chlip... popłaczę .... chlip...
-Oj, marny z ciebie aktor braciszku! - zachichotał Jazz, a my do niego dołączyliśmy.
-ha ha ha.. ale śmieszne! ha... ha.. ha! uśmiałem się jak koń! - tak, sarkazm to druga strona Emmcia.
Oglądałam razem z Edkiem zdjęcia. Zauważyłam, że moich braci i dziewczyn już nie ma z nami w salonie.
-A gołąbeczki już wywiało... - mruknęłam pod nosem, ale wiedziałam, że i tak to usłyszał.
-Chodź, pójdziemy do mnie, nie będziemy im przeszkadzać - powiedział .
-Dobrze, tylko napiszę im karteczkę jak coś, żeby na policji nie zgłosili, że nas nie ma. - zachichotałam. Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać:

Kochane Gołąbeczki!
Nie chcieliśmy Wam przeszkadzać, więc poszliśmy do Edwarda :D Chyba spędziliście ten czas miło , co robiliście - nie wnikam :)
Bella i Edward

-No, teraz możemy iść - powiedziałam i wyszliśmy z domu.
-Która jest godzina? - spytałam wchodząc do domu Cullenów.
-Zaraz północ - odpowiedział Edzio. - co robimy?
-A co proponujesz? - zapytałam chichocząc nie wiadomo z czego. 
Masz zboczone myśli!
No ale przecież nic nie piłam!
Ale sama jego obecność tak na ciebie działa. Nie moja wina, że masz zboczone myśli!
Szatan w ciele człowieka....
Edward spojrzał na mnie jak na wariatkę i zaczął się śmiać  jak opętany.
-I Z CZEGO RŻYSZ?! - zapytałam się Edka z oburzeniem, a on zaczął jeszcze głośniej rechotać.
-No.. hahhaha. bo... hahahhaha... powiedziałaś... hahahahha... na..hahhahahaha.....głos... hahahhaha......
-Co powiedziałam na głos?!
-Hahahahhaha..... szatan.... ahhahahaha.... w... hahahhaha.... ciele.. hahahhaha..... czło...hahha... wieka..... hahhahaha  - wysapał między atakami śmiechu.
-Ha ha ha ha... to taaaakie śmieszne! Uśmiałam się kurwa jak koń! Serio! Mówię ci ! - szczerze to powinnam mieć na drugie imię Sarkazm.  - coś jeszcze ? - zapytałam gdy skończył się  śmiać.
-Nie, już wszystko. Chodź, idziemy spać. Mam już dosyć wrażeń jak na jeden dzień - powiedział i pociągnął mnie na górę do swojego pokoju.
-Z tego co pamiętam mój pokój gościnny jest - wskazałam palcem na odpowiednie drzwi - tam.
-Ale w twoim pokoju straaaaszy - zaakcentował ostatnie słowo - tamten pokój jest nawiedzony, serio.
-Serio? Z tego co pamiętam gdy ostatnio tam byłam, a było to dokładnie... hmmm.... 2 dni temu nic tam nie straszyło - powiedziałam i z uśmiechem na twarzy ruszyłam do mojego tymczasowego pokoju. Byłam tu dość częstym gościem, więc miałam tu kilka ciuchów, piżamę i kosmetyki. Wzięłam prysznic, założyłam koszulkę i udałam się do pokoju. Właśnie miałam wejść do łóżka, uniosłam kołdrę i o mało zawału nie dostałam.
-Edward! Ty durniu, do zawału mnie doprowadzisz! - krzyknęłam na niego - a tak w ogóle co ty tu robisz?
-Nie chciałaś spać u mnie w pokoju, więc ja będę spał w twoim. - powiedział zadowolony ze swojego planu.
-No to może łaskawie się posuniesz? Nie mam zamiaru spać na podłodze, ale jeżeli ty chcesz to proszę bardzo - powiedziałam starając się udawać oburzenie, ale ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać  jak nienormalna. Edek tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę i się posunął. Zaczął coś mamrotać pod nosem, udało mi się wyłapać tylko "z kim ja się zadaję" a  na to jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak spoważniałam i położyłam się obok niego. On tylko mnie przysunął bardziej do siebie i zaczął głaskać po plecach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam....


********************************************************

Na początek chciałam wam podziękować za ponad 1000 wyświetleń w tak krótkim czasie! Cieszę się, że ktoś czyta mojego bloga, to bardzo miłe :D
Więc życzę miłego czytania  notek ! Proszę o wyrażanie swoich opinii na temat notek w komentarzach, i mają być to szczere opinie! :D

Domii :D ;*

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 8

-A co wy na to, żeby zaprosić Cullenów do nas, i wy sobie się dowiecie od Edwarda parę informacji o dziewczynach, a my sobie urządzimy piżama - party? - zapytałam braci.
-Jestem na tak - powiedział Emm, a Jazz mu przytaknął.
-To ja dzwonię do nich - i już wybierałam numer do rodzeństwa.
-Halo? - odezwała się po drugiej stronie Rose.
-Hej, tu Bella. Macie jakieś plany na wieczór?
-Nie, nie mamy planów, a o co chodzi? - zapytała tym razem.... Alice? No tak, słyszałam jak mówiła do Rosalie żeby dała na głośny.
-No to was dziewczyny zapraszam na piżama - party - w odpowiedzi usłyszałam okrzyk radości -  a Edward, żeby nie był osamotniony to jest zaproszony do chłopaków na piwko - zaśmiałam się.
-Pasuje, o której mamy być?  - zapytała Ross.
-Może być 17? Wiecie, trzeba mieć czas na ploteczki - zachichotałam.
-Jasneeeee! - zapiszczały dziewczyny - to pa!
Była 15.49 więc poszłam oznajmić chłopakom dobrą  nowinę. Tak jak myślałam, ucieszyli się jak małe dzieci. Z nudów poszłam na górę i weszłam na twittera. Nie było nic ciekawego, więc  tak szybko jak włączyłam , to tak szybko wyłączyłam laptopa. Co robić?
Włącz muzykę na full i wyluzuj się.
W końcu coś mądrego ! Masz u mnie duuuży plus Kunegundo.
Podeszłam do odtwarzacza i włączyłam moją ulubioną płytę. Chłopaki zawsze jak tak robiłam szli do piwnicy, więc teraz też pewnie tak postąpili. Uchyliłam lekko okno i rzuciłam się na łóżko. Wsłuchałam się w dźwięki wydobywające się z głośników i pogrążyłam się w myślach.  Tak mijały minuty, a może i godziny. ie zauważyłam nawet, kiedy Edward wszedł do mojego pokoju. Wstałam i przyciszyłam muzykę, ale jej nie wyłączyłam całkowicie.
-Okradli by cię, a ty i tak byś tego nie zauważyła. - zażartował.
-Pff.. .. A ty nie  z chłopakami? - zapytałam podejrzliwie, a on tylko się zaśmiał.
-Przylepili się do dziewczyn jak rzep do psiego ogona.
-No to ja im tam zaraz pokażę. Idziesz ze mną? - zapytałam , a  on pokiwał głową.
Weszłam do salonu po cichutku, żeby wziąć ich z zaskoczenia. Kleili się do siebie jak masło do chleba. No to teraz ja im pokażę.
-Młodsze szeregowe zastępu słitaśnych małp klejących się do innych goryli wstać i biegiem zapierdalać do mojego pokju! - wykrzyczałam a one natychmiast się oderwały od moich braci.
 - Tak jest pani generał!  - krzyknęły i poleciały do mojego pokoju, a ja popatrzałam na Edwarda z zadowoleniem. -Coraz więcej ciekawych rzeczy się o tobie dowiaduję - powiedział, a ja cmoknęłam go w usta i poszłam do pokoju. Jak bawić się to na maxa. -No i co tam dziewczynki? - zapytałam wchodząc do pokoju.
-Możemy zrobić przegląd twojej garderoby? - zapytała Aly robiąc słodkie oczka.
-Nie mam nic przeciwko - powiedziałam - chodźcie za mną.
Otworzyłam drzwi do tego pomieszczenia a dziewczyny wywaliły oczy na to co zobaczyły. No , w sumie była ona większa od mojego pokoju. Podeszłam do półki, gdzie leżał pilot do szafek, i zaczęłam po kolei wpisywać kody. Biżuteria, spodnie, szorty, bluzki, sukienki, buty, płaszcze , torebki, żakiety, koszule, paski, spódniczki i inne pierdoły z tym związane.
-Wow.... - powiedziały dziewczyny jak zahipnotyzowane , aby po chwili wydrzeć się na całe gardło.
-Edwaaaaaaaaaard! - zawołały, a on po chwili przyszedł do nas.
-Co się.... - nie dokończył bo rozejrzał się po szafkach i szafach i stanął jak wryty.
-Chcemy taką garderobę - powiedziały zgodnie.
-Jeszcze wam mało? Macie swoje osobne garderoby więc po co wam taka... taka... taka wielka? - zapytał z irytacją.
-A Bella jest sama i ma taką wielką.  - oburzyła się Rosalie.
-To  przeróbcie ten wolny pokój na strychu na garderobę i dajcie mi święty spokój. - mruknął zrezygnowany i wyszedł.
-Skoro tu jesteście to zrobimy przegląd i wyrzucimy to, czego już nie będę nosić.

3 godziny później...

-No odwaliłyśmy kawał dobrej roboty - powiedziała Alice patrząc na stosik nie potrzebnych mi do niczego ubrań.
-Wiecie co... Ja mam pomysł! - wykrzyknęłam radośnie - lubicie zakupy ? - zapytałam je a one tylko pokiwały energicznie głowami - więc mam  plan. Bierzemy jutro chłopaków, każda do swojego samochodu, w sensie że All Jazza, Rose Emma, a ja Edka. No i jedziecie za mną, ja jadę pierwsza. Prowadzę ja, no bo wy nie wiecie gdzie jest centrum handlowe. A żeby nie było kłopotów, to jedziemy  do tego, co niedawno otworzyli, bo moi kochani bracia by się domyślili o co chodzi. No i idziemy na zakupy wszyscy razem, a chłopaki to nasi prywatni tragarze - powiedziałam dumna ze swojego planu.
-Bello, jesteś wspaniała! - pisnęła chochlikowata i obie rzuciły mi się na szyję.
-Ale spokojnie, trzeba zachować pozory przed chłopakami. A teraz chodźcie ze mną do piwnicy, wybierzemy coś do picia. - powiedziałam i poszłyśmy do skrytki - wino, whyski, coś innego?
-Wino - powiedziały zgodnie i się zaśmiałyśmy. Wzięłam 2 butelki i dałam moim towarzyszkom i wysłałam je na górę, a sama poszłam do salonu po kieliszki.
-Oooo, nasza księżniczka przyszła - wybełkotał Emm.
-W tej chwili nie mam brata. - powiedziałam i wzięłam dla nas 3 kieliszki do wina. - Adijos!
-Ale Bells...  - dalej nie słuchałam tylko poszłam do pokoju.
-Dobra dziewczyny, widzę, że chcecie pytać, więc czekam. - powiedziałam widząc ich pytające spojrzenia.
-Mieli dziewczyny? - zapytała Ross.
-Nie, jesteście pierwsze - odpowiedziałam.
-Jak myślisz, podobamy się im? - tym razem zapytała Alice.
-Jak cholera, to widać. Coś jeszcze?
-To chyba wszystko. To samo możemy powiedzieć o naszym bracie - powiedziała All - na żadną tak nie patrzył jak na ciebie. A zauważyłam, że gracie sobie.  - zachichotała.
-No to dobrze widzisz - powiedziałam.

1 godzinę później...

-Emmeeeeeeett! - próbowałam  krzyczeć normalnie, ale to bardziej przypominało bełkot. Nie zjawił się, więc postanowiłam pójść do nich. Siedzieli w salonie.
-Emmett, bądź tak dobry i przynieś mi butelkę winka... - zrobiłam maślane oczy.
-O nie moja droga... Edd, zawołaj dziewczyny.
-Alice!! Rose! - wydarł się na całe gardło, a one po chwili zjawiły się ledwo trzymając się na nogach.
-Wina nie będzie - powiedzieli zgodnie chłopaki.
-Czemu?! - wrzasnęłam na nich, a dziewczyny zakryły uszy rekami.
-Bo jesteś już prawie nieprzytomna - powiedział Edward.
-Ale Edziu...
-Nie. - powiedział stanowczo.
-To nie . - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami.
-Bello, nie obrażasz się? - zapytał. Ja go po prostu ignorowałam.
-Bells...
-Bella, kotku... - Znów nic nie odpowiedziałam. Postanowiłam wyjść na dwór, przewietrzyć się. Wiem , była noc, ale co mi tam. Bella wszystko może.
Usłyszałam za mną kroki. Wiedziałam do kogo należą.
-Przepraszam, nie chciałem cię urazić.. - zaczął ze smutkiem w głosie - po prostu wydaje mi się, że dosyć dzisiaj wypiłaś.
-Wybaczysz mi? - zapytał patrząc mi w oczy. I jak tu trzeźwo myśleć?
-Już ci dawno wybaczyłam. - powiedziałam i usiadłam przy basenie.
Nie wiem nawet kiedy usnęłam, pamiętam tylko, że Edward niósł mnie do pokoju.

Obudziłam się około 10 rano. Przypomniałam sobie, że umówiłyśmy się na zakupy o 13. Wstałam i zajęłam się moimi porannymi czynnościami. Po kąpieli ubrałam się w zieloną sukienkę  i czerwone szpilki. Włosy miałam upięte w luźnego warkocza, a na nadgarstku połyskiwała bransoletka od Edwarda.
-Dobry - powiedziałam wchodząc do kuchni gdzie chłopaki jedli śniadanie - jest porcja dla mnie?
-Dla kochanej siostry zawsze - powiedział nasz starszy brat i wskazał na miejsce na przeciw niego.

Jest 13. Dziewczyny pukają do drzwi.
-Chłopaki, do mnie! - zawołałam.
-O co chodzi? - zapytali chórem.
-Emmet, jedziesz z Rosalie, a ty Jazz, z Alice. - spojrzeli na mnie dziwnie - bez gadania!
-Hej wam! - zawołałam wesoło - Edd, jedziesz ze mną.

Po kilku minutach wysiadaliśmy już pod centrum handlowym.
-Tylko nie zakupy!  - powiedział wypranym z emocji głosem.
-Przecież uprzedzałam, że jeszcze nie raz będziesz ze mną na zakupach - powiedziałam i słodko się do niego uśmiechnęłam.

Kupowałyśmy wszystko od sukienek na butach i innych dodatkach kończąc. O naszym towarzystwie nie zapomnieliśmy, kupiliśmy im też trochę ciuchów.  A teraz jedziemy do domu.
-Wiesz co, Bells? - zapytał Edward.
-Hmm?
-Wolę jednak zakupy z tobą sam na sam. Mniejsze męczarnie.
-Niepotrzebnie to mówiłeś. - uśmiechnęłam się sprytnie, a on tylko walnął się z otwartej dłoni w czoło mamrocząc coś pod nosem.


*********************************************************

Jest notka. Przepraszam, że nie dałam wcześniej, ale dopiero dzisiaj nawiedziła mnie wena. Miłego czytania i proszę o komentarze :D

Domii ;*

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 7

Obudziłam się  w samo południe. Nie chciało mi się nawet wstać, ale co się zrobi. Wstałam i nie przebierając się z koszuli  nocnej poczłapałam do kuchni. Chłopaki jak zwykle siedzieli w salonie i oglądali coś w telewizji. Emmett odwrócił się w moją stronę i zaczął głośno rechotać jak to miał w zwyczaju.
-I z czego rżysz! - zapytałam z oburzeniem brata.
-Z .... hahahha ...  twojej . ..... hahhahah ..... miny.... hahhah - powiedział śmiejąc się.
-A idź do diabła! - zawołałam z kuchni. Wzięłam z lodówki zimny napój, tabliczkę czekolady i batonik zbożowy. Tak, bardzo pożywne śniadanie. Umyłam się i ubrałam, nie malowałam się bo nie ma po co. Zabrałam moje kochane śniadanko i poszłam na balkon. Włożyłam słuchawki w uszy i  odłączyłam się od reszty. Po kilku minutach poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dokładnie i mój wzrok utkwił na balkonie Edwarda. Uśmiechnęliśmy się do siebie, i nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Edward. Odebrałam od razu.
-Jak się spało? - zapytał.
-A gdzie powitanie ? - w tej chwili już się z nim droczyłam.
-Witaj skarbie - powiedział słodko i mi przesłał buziaka w powietrzu.
-No hej ... - chciałam dalej mówić ale mi przerwał.
-Wpadniesz do mnie?
-Dobrze, kiedy? - na prawdę ucieszyła mnie ta propozycja, później odtańczę mój taniec radości.

-Halo, Bella jesteś? - ocknęłam się z zamyślenia.
-Jestem, jestem, to kiedy ?
- A możesz teraz?
-Za chwilę będę, pa. - rozłączyłam się i pognałam do łazienki. Włosy upięłam w luźny warkocz, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu a na policzki różu. Założyłam krótką niebieską sukienkę bez ramiączek a do tego niebieskie zamszowe szpilki. Gdy wychodziłam z pokoju na podłodze zobaczyłam małą karteczkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać :

Umówiliśmy się z dziewczynami, nie wiemy kiedy wrócimy. Nie martw się ;)
Jasper i Emmett.

Liścik odłożyłam na szafkę i skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam  jeszcze drzwi, a klucz schowałam w naszej skrytce i poszłam do Edwarda. Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, po chwili otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-Hej - przywitał się ze mną i dał buziaka w policzek.
-Hej, coś się stało , że mnie wzywałeś? - zapytałam.
-A czy musi się coś dziać abym się  z tobą spotkał - zaśmiał  się a ja mu zawtórowałam - nie wiem czy macie jakieś zdolności telepatyczne czy coś, ale Rose ubrała się dokładnie w to samo co ty.
-Telepatia - zachichotałam.
-Chodź, nie będziemy stać w przedpokoju.  Napijesz się czegoś? Woda, sok, coś mocniejszego? - zaproponował.
- Zrobisz mi drinka? - poprosiłam i zrobiłam maślane oczka.
-Jasne, już robię  - i poszedł w stronę barku. Po chwili drink już był gotowy - proszę bardzo, robota skończona - ukłonił się teatralnie a ja się tylko zaśmiałam i spróbowałam drinka.
-Pyszny - powiedziałam rozmarzonym głosem.
-Chodźmy do mnie  - powiedział i pociągnął mnie na górę.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się do  bólu brzucha, żartowaliśmy i nawet nie zauważyłam a już się ściemniało.

-Pójdziemy na spacer? - zapytałam, bo lubię spacery wieczorami.
-Oczywiście.
Szliśmy w ciszy, ale ta cisza nie była tą ciężką. Trzymaliśmy się za ręce, dla postronnych obserwatorów pewnie wyglądaliśmy jak para zakochańców. Nie przeszkadzało mi to, Edwardowi chyba też nie.
-Bells, mam dla ciebie prezent - powiedział nagle szczerząc się jak do sera.
- A konkretniej? - zapytałam zdezorientowana, a on wyciągnął coś z kieszeni .
-Daj rękę - powiedział. Podałam rękę, a on zapiął na niej bransoletkę z małymi diamentowymi serduszkami.
-To dla mnie? - zapytałam zdziwiona a on pokiwał głową - ale musiałeś przecież wydać na nią majątek!
-Oj, nie od razu majątek - zachichotał - jest dla ciebie.
-Dziękuję - powiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno go uściskałam i pocałowałam krótko w usta. Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam ....cień rumieńca? Nie, przewidziało mi się pewnie. Ale uśmiech mu z twarzy nie schodził.
-Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podoba.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - dodałam - chodźmy już do domu.
-Aha, zapomniałem ci powiedzieć. - zaczął tajemniczym głosem - dzisiaj śpisz u mnie - odrzekł dumnym głosem, a w jego oczach widziałam, że nie może się powstrzymać od śmiechu. Widząc to, sama wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Nie czekałam długo, bo sam zaczął się śmiać. W świetnych humorach wróciliśmy do domu.
-Co robimy? - zaczęłam  - masz jakiś film czy coś bo i się nuuudzi jak cholera.
-Pełno filmów, szczególnie z tobą w roli głównej. -  powiedział udając powagę, ale nie udało mu  się to za bardzo, bo zaczął znów się śmiać.
-Ok, to może - zaczęłam podchodząc do pułki z filmami  - "Miasto Zjaw"?
-Może być - odkrzyknął z kuchni. Po chwili mieliśmy swój własny seans filmowy  z popcornem i colą. Film był super, bo nie było w nim mojej osoby. Dużo akcji, fantastyka. W trakcie wypiłam jeszcze 2 drinki i nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Obudził mnie szum wody dochodzący z łazienki. Spojrzałam na siebie - byłam w.... piżamie? Ykhm, a kto mnie przebrał?  Czyżbym już nawet nie pamiętała takich rzeczy jak przebieranie się? No, chyba, że przebrał mnie Edd jak spałam. To by wyjaśniało sprawę. No cóż, spytam się go potem. Rozejrzałam się po pokoju. Na fotelu obok okna leżała moja sukienka i buty. Chciałam podejść do drzwi, ale ktoś mnie uprzedził.
-Oooo, śpiąca królewna się obudziła - spojrzałam na Edwarda karcącym wzrokiem - Jak się spało?  - zapytał z innej beczki. Tak, niewątpliwie, to mistrz zmiany tematów rozmowy.
-Nawet dobrze. Tylko mam pytanie. Jak się stało, że mam na sobie koszulkę nocną? - zapytałam prosto z mostu, a mój rozmówca głupkowato się uśmiechnął.
-No chyba nie zamierzałaś spać w - wskazał na sukienkę i szpilki - w tamtym. Nie masz nic przeciwko, no nie?
-No teraz to już i tak nie mam nic do powiedzenia, już po akcie dokonanym - zaśmialiśmy się, i spojrzałam na rękę, na której była bransoletka -  dziękuję jeszcze raz za prezent.
-Nie masz za co dziękować. A teraz idź się ubrać i zapraszam na śniadanie.
Zrobiłam tak jak mi powiedział. W  łazience było wszystko to, co używałam.
Po skończonych czynnościach udałam się na śniadanie. W powietrzy unosił się zapach naleśników i czekolady. Jak ja go kocham!
No właśnie! W końcu się do tego nieświadomie przyznałaś ! Mam cię!
Oj, skończ już. Może i masz rację, ale nie mam zamiaru się do tego przyznawać. A teraz wybacz  bejbi, ale śniadanie czeka!
Jedząc śniadanie wpadłam na pewien pomysł.
-Edziooo...
-Nie jestem Edzio! - ryknął na mnie, a ja udawałam poważną chociaż zbierało mi się na wielki napad głupawki.
-Edek....
-Nie. mów. na. mnie. Edek! - wysyczał przez zęby. Jak ja go lubię denerwować!
-Mam! Edek z krainy kredek, Edek z krainy kredek... - zaczęłam w kółko powtarzać, a on już się robił czerwony.
-Powiesz w końcu o co chodzi? - zapytał wściekły.
-Pojedziesz ze mną do centrum handlowego? - zrobiłam słodką minkę.
-Na zakupy? Nie.
-Proszę...
-Nie!
-Czemu? - zapytałam z udawanym smutkiem w głosie.
-Bo nie.
-Ale ja chcę! - tupnęłam przy tym nogą jak małe, rozkapryszone dziecko. - nie to nie. Foch z przytupem i dzwoneczkami.
-Ok, pojadę, ale nie będą to długie zakupy. - powiedział, lecz ja go ignorowałam.
-Bella... - nic.
-Bella... - nic.
Bella, obraziłaś się? - nic nie odpowiadałam nadal.
-Bells, słonko.. - ocho, zaczyna się.
-Bellciu...
-Bella , do cholery jasnej! Zaraz się rozmyśle! I nie będzie zakupów.
-Hahahahha - zaczęłam śię śmiać - słodko... hahahha... wyglądasz... hahhaha... jak... hhahahahha.... się... hahah... złościsz... hhahahhahah.
-Pożałujesz tego Swan! - wziął mnie na ręce, zaniósł do mojego tymczasowego pokoju, położył na łóżku i zaczął mnie łaskotać.
-hahhahahahha... prze...hahah.. stań... hahahahhahah.. przestań... hahhahah -  mówiłam śmiejąc się, ale on nie zamierzał przestać.
-Edward... hahahahhahahhaha.. stop... hahhahahaha.... proszę... hahahh .. bo ... hahha.. jak... hahha.. nie...hahha...przestaniesz to jedziemy na całodzienne zakupy! - resztę zdania krzyknęłam na jednym wydechu, a on natychmiast przestał - dziękuje za uwagę. A teraz przepraszam, idę do mojego domu się przygotować na zakupy - spojrzałam na zegar ścienny - za 30 minut u mnie w salonie - powiedziałam wychodząc. Szybko wpadłam do domu i pobiegłam do garderoby. Wyciągnęłam krótką, czerwoną sukienkę, czarne szpilki i pognałam do łazienki. Szybki prysznic, makijaż, włosy i ubranie. Gotowa. Czas - za 2 minuty przychodzi Edd. Jestem wspaniała. Tylko jeszcze torebka. Włożyłam do niej telefon, kluczyki do mojego czerwonego Porsche 911 i kartę płatniczą. Zamykałam drzwi od domu i wtedy usłyszałam Edwarda.
-Jestem !
-No to chodź!  - odpowiedziałam i poszłam z nim do garażu. Gdy tam weszliśmy Edwardowi szczęka opadła.
-To ile wy macie tych samochodów? - zapytał ze zdziwieniem.
-Każdy po 2 . Ja mam Ferrari Panamera Turbo, Porsche 911, Emmett Audi Q7, Alfa Romeo Giulietta a Jazz Bugatti EB 112, Lamborghini Murcielago - Edwardowi szczęka opadła jeszcze bardziej.
-Wow... - tylko tyle z siebie wydusił- skąd wy macie tyle  kasy na to wszystko?
-Aktorstwo, firma chłopaków, no i spadek po rodzicach.3 konta na których spore sumki, złote karty, no i dom.
-Ja pierdole.....
-To nie pierdol tylko wsiadaj - wskazałam na moje cudo - i jedziemy!

4 godziny później...

-Bella! Zlituj się! Ile można łazić po sklepach?! Nóżki mnie bolą, mam już dość noszenia tych toreb!
-Pójdziemy tylko jeszcze po buty i do domu.
-Ale to już ostatni sklep! Wiesz co Bells?! Ty pod względem zakupów jesteś taka sama jak Alice! 2 zakupochochliczki!
-No to za tydzień pojedziemy na zakupy z dziewczynami ! - ucieszyłam się jak małe dziecko, w końcu towarzysze do zakupów.
-To idziemy po te buty czy nie?


5 par butów i 1 godzinę później...

-Uff, w końcu w domu! Nigdy więcej zakupów! - marudził Edd..
-Oj nie martw się Edziu.. Jeszcze nie raz ze mną pojedziesz na zakupy!


******************************************************************

Taaaaa Dam! Jest 7 notka :D Przepraszam, że wczoraj nie dałam, ale źle się czułam i nie miałam weny ;/
Ale dzisiaj to nadrobiłam :D Miałam 5 lekcji, więc jest ok!
Miłego czytania! Komentarze zawsze mile widziane! :D

Domii :D ;*

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 6

Cóż, nie powiem, że mi się źle spało. Nagle poczułam jakiś chłodny oddech na szyi rękę obejmującą mnie w pasie. I wspomnienia z wczorajszej nocy powróciły. Uśmiechnęłam się w duchu do moich myśli i odwróciłam się w stronę Edwarda. Dopiero teraz zauważyłam, że pościel leży na podłodze i jesteśmy odkryci. Uśmiechnęliśmy się do siebie i nim zdąrzyliśmy  coś powiedzieć, drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
-Bell, wiesz gdzie jest może.... O KURWA! - i zaczął się śmiać jak opętany. O nie... Tego już za wiele.
-EMMETT TY PADALCU JEDEN! WYPIERDALAJ Z MOJEGO POKOJU NATYCHMIAST! UCZYŁAM CIĘ, ŻE MASZ PUKAĆ! A TY TU SOBIE KURDE SAMOWOLKĘ ROBISZ!  - krzyknęłam na jednym wydechu i wypchnęłam go aż drzwi.  - I ani mi się waż pokazywać w moim pokoju. A resztę wymyślę potem.- spojrzałam na łóżko. Edzio siedział z wielkim bananem na twarzy.
-Od tej strony cię jeszcze nie znałem  - powiedział - ale myślę, że czas już się ubierać, zaraz południe. - zakończył i dał mu buziaka w policzek. Acha, tak gra.
-I co, nie bałeś się w nocy? - zapytałam cichutko - no wiesz, duchy, straszydła i te sprawy - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Nie bałem się bo obok mnie spała pewna dziewczyna, przy której wszystko jest lepsze - przybliżył się do mnie.
-Jeżeli miałbyś kiedyś jeszcze problemy tego typu - teraz ja się do niego przybliżyłam - to wiesz gdzie mnie szukać.
-A tak a propos - pociągnął mnie na balkon - wiesz, że tamto okno jest moje? Więc pilnuj się, żeby jakiś tajemnicy podglądacz cię nie zobaczył.
-Phi! A żebym ja się bała -  zaczęłam się śmiać - a od czego  - wskazałam na firanki - są zasłony?
-Wiesz, nie zawsze są zasłonięte.
- No ok, a teraz grzecznie cię wypraszam, bo iż ponieważ, ja chciałabym się udać do łazienki a potem do garderoby i na śniadanio-obiad bym sobie poszła.
-A może ja nie chcę wcale wychodzić? - droczył się ze mną.
-Wiewióreczko , mam cię wyprosić tak jak Emmcia? - zaczęłam chytrym tonem - więc proszę - zrobiłam słodkie oczka - wyjdź z mojego pokoju, a jeżeli chcesz się na coś przydać to zapytaj się chłopaków co jadam na śniadanie, a następnie bądź tak łaskawy i zrób moje królewskie danie - skończyłam swoją piękną przemowę i chcąc się z nim znów podroczyć przejechałam palcami po jego torsie i odeszłam do łazienki. Wchodząc tam spojrzałam na niego przelotnie. Stał w takiej pozycji, w jakiego go zostawiłam. Tak. Mój plan jest super. Powtarzam się, ale powiem to kolejny raz. Aktorstwo się opłaca. Wzięłam szybki, lecz relaksujący prysznic, ubrałam króciutką białą sukienkę i zeszłam do kuchni. Na stole znalazłam moje kochane naleśniki z nutellą i karteczkę zaadresowaną do mnie. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać:

Droga Bells!
Zrobiłem ci śniadanie, takie jak się dowiedziałem od chłopaków. Powiedzieli, że jesteś od tego uzależniona, więc zrobiłem naleśniki z czekoladą. Jeżeli coś będzie nie smakowało - potem możesz powiedzieć. Jak chcesz to możesz do nas wpaść.  Jak coś będziesz chciała to dzwoń - napisałem ci niżej mój numer.  Widzimy się na potem.

Smacznego, Edward.


Przeczytałam liścik, wzięłam śniadanie i poszłam na balkon. Było popołudnie, piękna pogoda, to czemu z niej nie korzystać. Po drodze wzięłam jeszcze smartfona i usiadłam pod parasolem na balkonie. Zjadłam moje "śniadanie" po południu i postanowiłam napisać sms'a do Edwarda. Podziękowałam mu za śniadanie i napisałam, że spotkamy się przed wyjazdem do clubu.
Nie miałam nic więcej do roboty, więc założyłam kąpielówki i poszłam popływać. Było bardzo gorąco, więc woda była przyjemnie ciepła. Nie wiem ile pływałam. Czas szybko mi leci. Położyłam się na leżaku i przymknęłam oczy. Nagle usłyszałam szept przy uchu.
-Ładnie to tak samemu leniuchować? - nie musiałam otwierać oczu, ten głos rozpoznałabym wszędzie. Nie odezwałam się, a że oddychałam miarowo, wyglądało to tak, jak bym spała.
-Bello... - znowu usłyszałam trochę głośniejsze słowa - Wiem , że nie śpisz.
I się zaczęło. Użył mojej słabości żeby mnie przywrócić do porządku, i nim się obejrzałam, już leżałam na trawniku śmiejąc się  wniebogłosy.
-Edward! Do jasnej cholery, możesz przestać mnie łaskotać? - zapytałam krztusząc się ze śmiechu - bo się obrażę!
I w tym momencie przestał mnie łaskotać. Wziął mnie za rękę, i podążaliśmy koło basenu. Jak zwykle mnie oświeciło. Nie czekając dłużej wepchnęłam Edda do basenu. Znowu napad śmiechu! To jest genialne. Śmiałam się jak opętana, a nawet nie zobaczyłam jak mój sąsiad wyszedł z wody.
-Czy to, że wrzuciłaś mnie do basenu tak cię śmieszy?!  - zapytał, a jak tylko pokiwałam głową za tak. Na nic innego nie było mnie stać bo cały czas się śmiałam.  - Poniesiesz karę. A teraz ja idę do domu, bo niedługo impreza - uśmiechnął się na koniec. No tak ! Impreza. Zapomniałam.
Tak byłaś zajęta gapieniem się na Edwarda, że zapomniałaś o wypadzie do clubu.

Biegiem udałam się do pokoju. Ok, najpierw prysznic, makijaż i włosy. Wdech, wydech. Ok.
Te zajęcia pochłonęły mi 1 godzinę. To i tak dobrze na moje możliwości. Teraz garderoba. Krwisto-czerwona sukienka ledwo przykrywająca uda, wysokie czarne szpilki na platformach. Do tego komplet srebrnej biżuterii z diamentami oraz czarna kopertówka. Ostatnie poprawki. Schodzę na dół. O, bracia już czekają. Weszłam do salonu, a im szczęki opadły.
-Bella, powiem ci coś, nie obraź się. Ale gdyby nie to, że jesteś moją siostrą, byłabyś już moja. - zachichotałam na wypowiedź Emmetta, a Jazz pokiwał na to tylko głową.
-Zaraz powinni przyjść... - zaczął, ale w tym momencie usłyszeliśmy pukanie - Cullenowie - powiedziałam ze śmiechem i poszłam im otworzyć.
-Cześć ! - zawołałam wesoło - eeekhem? coś się stało? Jestem gdzieś brudna czy ducha zobaczyliście?  - pierwsza ocknęła się Rose.
-Hej, nic się nie stało, tylko nie poznaliśmy cię  - uśmiechnęła się.
-Wchodźcie - zaprosiłam gości do środka.
-Siema ludzie! - zawołali Jazz i Emm jednocześnie.
-Kto prowadzi? Bo dzisiaj u nas przypada kolej Jaspera - powiedziałam słodko.
-U nas jest Alice - zaśmiał się Edd - jest nas 6, więc jedziemy na 2 samochody. Kto z kim ?
- Ja jadę z dziewczynami - powiedziałam - ktoś chce się do nas przyłączyć ? -spojrzałam na Edzia.
-Ja jadę - powiedział z uśmiechem i poszliśmy do samochodów.
20 minut później byliśmy na miejscu. Podeszłam do baru i zamówiłam whyski z lodem - zwyczaj na początek imprezy. Wypiłam i już przypętał się do mnie jakiś koleś. Nie powiem, całkiem całkiem, ale przy Edwardzie to jest nic. Nie zapominając o moim planie poszłam z nim zatańczyć. Widziałam Edda przy barze jak spogląda na mnie zazdrosnym wzrokiem. I o to chodziło!   Nie wiem kiedy byłam już w ramionach mojego zazdrośnika.
-Nie ładnie tak podrywać innych na moich oczach - mruknął tak, że gdybym była na trzeźwo no i pode mną już by się ugięły. Ale ja byłam twarda. Jak iść to na całego.
-A czy ktoś powiedział, że nie mogę się bawić z innymi ludźmi? - zapytałam - nie było mowy o tym, że jestem do ciebie jakoś specjalnie przywiązana, żebym cię słuchała.
-Ale wiesz - wymruczał - zawsze można to zmienić.
-Może i tak, ale wybacz, idę się napić - pocałowałam go krótko w usta i odeszłam. Uwielbiam go doprowadzać do szału. Wypiłam kilka szklanek mojego trunku i zapytałam jakiegoś kolesia która godzina. było już sporo po północy. Poczułam, że coś mnie bierze na barana i wynosi w stronę wyjścia. Tym ktosiem był nie kto inny, tylko Eddie.
-Czyżby ktoś tu był zazdrosny? - zapytałam chichocząc. Nic nie opowiedział tylko szedł  dalej.  - oj Edziu, nie złość się.  - znowu nic. Doszliśmy do samochodu, otworzył drzwi i posadził mnie na miejscu pasażera. Nic chyba nie pił, skoro wsiadł za kierownicę. Po chwili zmożył mnie sen. Obudziłam się wtedy, gdy poczułam, że ktoś mnie niesie. Weszliśmy do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku, a ja nadal nie otwierałam oczu. Zdjął mi buty, biżuterię i sukienkę i przykrył mnie kołdrą. Chyba miał już wychodzić ale go zatrzymałam.
-Zostań - powiedziałam zaspanym głosem. Zrobił tak jak prosiłam. Usiadł na fotelu obok okna, a ja wstałam i pocałowałam go w usta.
-Dziękuję - szepnęłam i położyłam się spać.

****************************************************************
Witam :D Z tego rozdziału nie jestem chyba za szczególnie zadowolona ;/
Wasze komentarze mnie motywują i mam ochotę pisać. Dziękuję!!! <3

Domii.

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 5

Tak! Jestem genialna! Jupii!
Spokojnie. Jeszcze mi w samouwielbienie popadniesz.
Za późno! Tak mi przykro... A teraz się zamknij bo wychodzę z pokoju!
Gdy zeszłam na dół Edward już siedział przebrany w suche ubrania. Na wspomnienie wydarzeń sprzed kilku minut zaczęłam się śmiać jak szalona, a oni tylko popatrzeli na mnie jak na wariatkę. Śmiałam się tak z pięć minut, ale w końcu się opanowałam.
-To jak, oglądamy ten horror? Bo wtedy pewna... -  chciałam powiedzieć ruda wiewióra, ale Edd spojrzał na mnie wilkiem, co ja skwitowałam kolejnym napadem głupawki - bo wtedy pewien Edward i jego banda nam przerwała? - zakończyłam pewnie siebie. Jak dobrze być aktorką!
-Spoko! Co oglądamy? Paranormal activity 4? - zapytał Jazz. Wiedziałam o co mu chodzi. Straszny film, razem z Ally mają się ku sobie, siedzą koło siebie... Taaak braciszku, przejrzałam cię na wylot. Z Rose i Emmem jest tak samo.
-Dawaj, dawaj - powiedziałam z uśmiechem. Po chwili oglądaliśmy pierwszą straszną scenę. Tak jak myślałam po chwili All siedziała wtulona w Jaspera, a Rose w Emmetta. Przekleństwem było to, że siedziałam na kanapie obok Edzia. Przy tej scenie nie bałam się. Ale gdy przyszła następna, już nie wytrzymałam.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! - wydarłam się na całe gardło i wtuliłam się w ramię Edda. Zachichotał, ale przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Nie, że miałam coś przeciwko. Było mi zajebiście dobrze. Czyżbym się zakochała? Nie, to nie możliwe! Znamy się dopiero dwa dni. Mam chyba jakieś urojenia. Albo jednak się zakochałam?
Tak. Zakochałaś się. Czemu szczerzysz się jak głupia na jego widok i cieszysz się jego towarzystwem?
Ok. Nawet jak coś to sobie pogramy. Muszę poczekać, a jak coś to o niego zawalczyć. Uwaga, zaczynamy grę! Show time!


*********************

*Edward*

Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału. Najpierw ta sytuacja w basenie, a teraz to. Nie dość, że trzymam najpiękniejszą dziewczynę na świecie w ramionach, to na jej widok wariuje.Boże, za jakie grzechy? Ale czy ja już się w niej zakochałem? Nie, tak być nie może. A jeśli jednak? Mam plan. Trzeba sprawdzić pewne rzeczy. Edward, czas na zabawę!


********************

*Bella*

Cały czas siedziałam wtulona w Edwarda. Miłe to nawet to było. Film się skończył.
-Zaraz wracam - powiedziałam - Edek, idziesz ze mną, bo ja się boję iść sama do piwnicy.
-Tylko nie Edek, ale ok, idę. - powiedział  uśmiechem. Wzięłam go za rękę i poszliśmy w stronę piwnicy.
-Edziuuuu.. - powiedziałam słodkim głosem - wiesz która godzina być może?
-Mhmmm - spojrzał na zegarek w telefonie - 23.03 proszę Belli.
-Dziękuję za informację.  - powiedziałam i dałam mu soczystego buziaka w policzek. Mogę przysiąc, że się uśmiechnął. Bello, dobrze zaczynasz. Weszliśmy do piwnicy i zapaliłam światło. Oczy mu się zrobiły jak by mu miały wyjść z orbit.
-Zdziwiony? - zachichotałam, na co on pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Skąd tyle tego macie? -  zapytał.
-A się zbiera tu i tam. Czasami w pracy się dostanie na urodziny, a to na premierę filmu, lub sami kupujemy. Dużo jeździmy po świecie, to się zbiera różne trunki. - zachichotałam - to co bierzemy? Coś mocnego? Lubicie whisky? - on tylko pokiwał głową na tak. Wzięłam dwie butelki, i dałam Edwardowi.
-No, teraz możemy iść na górę. - powiedziałam z wyższością. Skierowałam się do wyjścia , i już bym się przewróciła, lecz mój towarzysz złapał mnie w porę. 

-Uważaj następnym razem - szepnął mi do ucha, a mnie ciarki przeszły po plecach. Czyżby on też grał? Taki układ mi odpowiada.
Podczas drogi do salonu nikt się nie odzywał. Chłopaki już wiedzieli po co poszłam do naszej piwnicy. Mieli uśmiechy na twarzach jak by zobaczyli nie wiadomo co. Podeszłam do komody i wyciągnęłam szklanki, a Edd postawił butelki na stole.
-Emmet, polewaj - powiedziałam do brata. On tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął. Każdy wziął szklaneczkę z trunkiem z zadowoleniem. Wypiłam jedną, drugą, piątą, siódmą. Po ósmej już mnie nieźle wzięło. Z resztą nie tylko mnie. Każdy był w świetnym nastroju.
-Wiecie co? Jutro otwierają ten nowy klub One Day. Jedziemy? - zapytałam. Wiedziałam, że się zgodzą.
-Jedziemy - powiedziała Rose.
I tam miałam pole do popisu. Tak, to jest to. Na samą myśl o tym zaczęłam się śmiać. Oni nie wiedząc o co chodzi spojrzeli na mnie wilkiem. Wszyscy oprócz Emma. Chyba wyczuł co się święci. Postanowiłam z nim pogadać.
-Emm, choć na słówko - powiedziałam bo brata.
Gdy byliśmy już w takim miejscu, gdzie nikt nie mógł nas słyszeć zaczęłam.
-Wiesz co się święci, nie? - zapytałam.
-''Bella - Show time '' - mówiąc to zrobił cudzysłów w powietrzu, a ja zachichotałam - tak, wiem, rozpoczynasz zabawę. Widzę też, że on myśli o tym samym.
-Wiesz, że nawet sama to zauważyłam - powiedziałam i wybuchnęłam po raz kolejny niepohamowanym śmiechem. Udaliśmy się do salonu ciągle się śmiejąc. Wszyscy zgodnie na nasz widok tylko pokręcili głowami. My natomiast spojrzeliśmy się na siebie i znowu dostaliśmy niepohamowanego napadu śmiechu. Teraz już leżeliśmy na podłodze. Zero opanowania. Ogarnęliśmy temat dopiero po kilku minutach. Usiedliśmy na kanapie jak gdyby nigdy nic, i wymieniliśmy z Emmettem porozumiewawcze spojrzenia. Whisky się już skończyła. Było już po 2 w nocy.
-Wiecie co, ja po tym horrorze boje się iść spać - spojrzałam na brata, a on pokiwał głową - a może zostaniecie na noc u nas co? Wiecie, jesteście nieźle wstawieni, jeszcze do drzwi domu nie traficie czy wilki na was napadną -  i gdy to powiedziałam teatralnie ciarki mnie przeszły - a u nas jest dość wolnych pokoi, więc może zostaniecie? - zakończyłam błagalnym tonem i zrobiłam oczy kota ze Shreka.
-Ja do domu nie idę - powiedziała cała trójka razem, na co my się znowu zaśmialiśmy.
-Jest prawie 3, więc proszę za mną , pokaże wam wasze pokoje - powiedziałam zadowolona z siebie. Wstałam a oni poszli za mną na górę.
-Tutaj jest mój pokój - zaczęłam mówić - a na przeciw mojego pokoju jest pokój Edwarda. Tu są pokoje Jazza i Emma, Rose masz pokój na wprost Emmcia, a Alice na końcu korytarza. To będą wasze stałe pokoje jak będziecie do nas przychodzić. W każdym pokoju są po dwie pary drzwi - jedna prowadzi do łazienki, a druga do garderoby. Dziewczyny jak chcecie jakieś piżamki, to przyjdźcie do mnie, a Edd ty sobie coś pożycz od chłopaków coś.
-Tak jest, pani prezes - ukłonił się teatralnie Edward, a ja znowu zachichotałam.
-A teraz dziewczyny chodźcie, coś wam pożyczę.  - powiedziałam i weszłyśmy do mojego pokoju, a następnie go garderoby. Wzięłam pilota, wpisałam kod  i otworzyła się szafka z piżamami i innymi rzeczami tego typu - wybierzcie sobie coś. Nie musicie oddawać, powiedzmy, że to prezent na rozpoczęcie znajomości- zaśmiałyśmy się. Wzięły koszulki, podziękowały i poszły do swoich pokoi. Ja natomiast udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, owinęłam się w ręcznik i poszłam po moją koszulkę nocną. Ubrałam się i poszłam do pokoju. To co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie. W moim łóżku leżał Edward.
-Mogę zostać dzisiaj w nocy z tobą, bo pod  moim łóżkiem coś straszy? - zapytał z niewinnym uśmiechem robiąc maślane oczka. A więc tak się bawimy. No cóż, nie mam nic do stracenia.
-Jasne, że możesz, kładź się. A jutro razem wygonimy potwory spod twojego nowego łóżka. - ostatnie zdanie wyszeptałam mu do ucha, a on tylko przytaknął głową na znak, że się zgadza. Taka gra mi odpowiada. No, jak się bawić to na całego. Ja mu pokaże kto tu rządzi. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, wskoczyłam pod kołdrę, a ten objął mnie ramieniem i oddaliśmy się nocy.


*************************************************************
Taaak! Kolejny rozdział! Boże , ile ja mam przyjemności z pisania tego bloga :D
http://www.youtube.com/watch?v=4JkRCFnpaoI przy tej piosence dzisiaj pisałam ten rozdział :D Nuta fajna, wpada w ucho :D

Komentarze mile widziane. ;) Miłego czytania! :D

Domii ;) ;*
 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 4

Dzień mi minął szybko na przygotowaniach. Bracia szybko załatwili sprawę z zakupami. Zaopatrzyli całą lodówkę od Coli po owoce. Pochowałam zakupy tam gdzie trzeba. Dobrze, że zdjęcia do nowego filmu ze mną w roli głównej już się skończyły. Teraz tylko czekać na nowy hit kinowy o wampirach. Tak , o wampirach. To nie jest żaden horror, tylko komedia romantyczna, potocznie mówiąc przez Jazza i Emma - romansidło. Mam nadzieję, że tort się udał.
A co zrobisz, jeśli  się nie udał?
No nie, znowu ten pierdolnięty głosik!
Pamiętaj, że mówisz o sobie!
A waśnie, że nie, bo o tobie Kundzia!
Ok, ok, ja i tak wiem swoje. A teraz może łaskawie się przebierz, bo niedługo masz gości!
Spokojnie, o mnie się nie martw! Tschűs!

Szybko poszłam do garderoby. Wybór padł na zwiewną, czerwoną sukienkę do kostek oraz czarne rzymianki. Do tego założyłam moją kochaną srebrną bransoletkę oraz kolczyki do kompletu. Włosy i twarz zostawiłam naturalne. Zeszłam do salonu, a tam właśnie Emmett otwierał drzwi gościom.
-Cześć wszystkim -  zawołałam wesoło gdy byłam juz w salonie - Jak minął dzień? - zapytałam.
-Jeszcze się nie skończył, ale miejmy nadzieje że zakończy się udanie - powiedział z dziwnym błyskiem w oku Eddy.
-Przyniosłam kilka filmów - powiedziała z entuzjazmem Alice - może teraz ploteczki, a później mini seans ?
-Tak! - krzyknęliśmy razem, po czym Emmcio głośno zarechotał, jak to miał w zwyczaju.
-Rozgośćcie się. Jasper, możesz ze mną pójść ? - zapytałam starszego brata.
-Jasne- i udał się za mną do kuchni - O co chodzi?
-Weźmiesz szklanki i napój, a ja zabiorę ciasto i talerze. - rozkazałam, a na twarzy brata zagościł wielki uśmiech.
-Czyżby to było to, o czym myślę, i wiem, że ty też o tym myślisz, bo ja wiem o czym myślisz i to jest to o czym myślimy? - zapytał swoim filozoficznym językiem , na co ja tylko się zaśmiałam - no na co czekasz?! Zabieraj to z lodówki i chodu!
-Idź, już idę - powiedziałam, i wyciągnęłam z półki talerzyki i łyżeczki a następnie przygotowany wcześniej czekoladowiec i udałam się do salonu. Gdy weszłam tam od razu zobaczyłam te ogniki w oczach wszystkich chłopaków.
Postawiłam ciasto na stole a Emm od razu powiedział:
-Jesteś najlepszą siostrą na świecie Bells! - a ja tylko skwitowałam uśmiechem to co powiedział. Zawsze tak mówił gdy pojawiał się torcik czekoladowy.
-Jeżeli tu serwują takie rzeczy, to ja będę wpadał częściej - powiedział uchachany.
-Odczep się od mojej Belli! - wysyczał Jasper.
-Foch z przytupem i melodyjką - rzucił tylko i założył ręce na piersi.
-Dobra, jeżeli się kłócicie o moje ciasto to zabieram dziewczyny i Emma, i idziemy do mojego pokoju - powiedziałam z chytrym uśmiechem, a wyżej wymienieni mi odpowiedzieli tym samym. Pozostali otworzyli buzie ze zdziwienia, i Eddy jako pierwszy zabrał głos.
-Przepraszam, już daję spokój - powiedział ze skruchą, lecz było widać rozbawienie w jego oczach  - ale torcik zostaw w świętym spokoju -  zakończy i wybuchnął śmiechem. My nie mogąc się powstrzymać również  zrobiliśmy to samo co on.

Po kilku minutach w końcu opanowaliśmy sytuację i zatraciliśmy się w rozmowie. Opowiadaliśmy sobie śmieszne sytuacje z dzieciństwa z naszym udziałem. I tak minęła reszta popołudnia, aż zaczęło się ściemniać.
-A może by tak jeden, mało straszny horror? - zapytał Emmett.
-Nie pytaj tylko włącz! - rozkazał Edward, na co zachichotałam. Przekomicznie wyglądał gdy się złościł. On popatrzył na mnie przez chwilę z odrobiną złości na twarzy, lecz szybko uśmiech zagościł mu na ustach.
-Chłopaki, możecie ze mną na chwilę? - powiedział szczerząc się do nich jak by przed chwilą wygrał na loterii. Oni tylko pokiwali głowami i wyszli za nim. Nie uśmiechało mi się to, wyczułam w tym podstęp. Po chwili cała trójka weszła  z uśmiechami do salonu. Tak, to było podejrzane. Powoli zmierzali w moim kierunku, lecz ja nic sobie z tego nie robiłam. Chciałam coś powiedzieć do dziewczyn, lecz oni wzięli mnie z zaskoczenia i zaczęli mnie łaskotać. Już wiem o co chodziło wiewiórce. On chciał się tylko dowiedzieć czy mam łaskotki. Podła świnia. Nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu, i przeturlałam się na podłogę tak, że leżałam ma Miśku. Zaczęłam się na niego wydzierać.
-Ty ruda wiewióro! Nienawidzę cię!
-Stop! - powiedział do chłopaków - zostawcie ją. - Oni się podnieśli i pomogli mi wstać. Teraz stałam już twarzą w twarz z Edwardem.
-Czy ty mnie nazwałaś ruda wiewiórą?! - zapytał, na co ja po chwili zastanowienia odpowiedziałam.
-Tak, a co? Masz coś do tego pieszczotliwego zwrotu?
-To my sobie teraz inaczej pogadamy -  i nim zdążyłam zareagować, ten przerzucił mnie sobie przez plecy .
-Edzisławie! Postaw mnie na ziemię, natychmiast! - zarządałam, a on tylko się głupkowato zaśmiał.
-Nazwałaś mnie rudą wiewiórą i Edzisławem, poniesiesz za to karę! - powiedział siląc się na poważny ton. Postanowiłam interweniować do reszty.
-Emm, Jazz, dziewczyny! Help me! - darłam się na całe gardło udając rozpacz.
-Sorry, ale Edzia nie da się powstrzymać -  mruknęła Rose. Zauważyłam, że zbliżamy się do naszego basenu. On chce mnie tam wrzucić!
-Mam telefon w kieszeni! - zmyśliłam na poczekaniu, a mój oprawca prychnął.
-Masz sukienkę, a w sukienkach  nie ma kieszeni- powiedział zadowolony z siebie.
-Nie umie pływać! Chcesz mnie utopić? -  wyrzucałam z siebie potok słów , ale było już za późno. Wrzucił mnie do wody. Zauważyłam że całą sytuację ogląda reszta. W mojej głowie zrodził się szatański plan. Nabrałam powietrza i zaczęłam udawać, że tonę. Tak! Jestem świetną aktorką! Tak jak się spodziewałam, Edward rzucił mi się na ratunek. Spojrzałam jednym okiem na moich braci. Chyba wtajemniczyli dziewczyny, co robię, bo cała czwórka krztusiła się ze śmiechu. Zaczął mnie wyciągać na powierzchnię wody, ale  wtedy otworzyłam oczy, wyswobodziłam się z jego uścisku i ochlapałam go wodą. Mam go! Mój plan się powiódł. Patrzył na  mnie z niedowierzaniem. Kątem oka spojrzałam w stronę tamtej czwórki. Teraz już się nie hamowali. Kulali się ze śmiechu! Dosłownie! Zaczęłam wychodzić z wody, ale na koniec wskoczyłam Edwardowi na barana i szepnęłam do ucha:
-I tak uczeń przechytrzył mistrza.
-Sprytna z ciebie cholera - zamruczał.
-Dla znajomych Bella- zachichotałam i wyszliśmy z wody.


**************************************************************
I jest rozdział 4! Chyba to jest mój najdłuższy rozdział jaki napisałam. Nawet jestem z niego zadowolona. :D

Domi :D

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 3



Z Cullenami umówiliśmy się na 18. Była już 17., więc zaczęłam się szykować. Założyłam moją ulubioną kremową sukienkę i czerwone, wysokie szpilki. Włosy spięłam w luźnego, lecz eleganckiego koka, a twarz zostawiłam naturalną.  Gotowa byłam o 17.49. Postanowiłam zejść na dół by sprawdzić, moi kochani bracia są gotowi. Zastałam ich gotowych w salonie. Skakali po kanałach, szukając czegoś, co mogliby obejrzeć przez kilka minut.
-I jak tam, gotowi na spotkanie z sąsiadami? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Tak jest szefowo! - krzyknął Emmett. Taaaa. To jest dzieciak w ciele miśka.-pomyślałam.
-Wiesz co, foch z przytupem! - oburzył się misiek. O co mu chodziło ?
-O co ci chodzi, Emm? - zapytałam  z ciekawością.
-Nie wiem siostra czy ty wiesz, że powiedziałaś to na głos - zachichotał Jazz - następnym razem myśl sobie trochę ciszej - dopowiedział. No tak! Jaka gafa! Dopiero teraz zorientowałam się, że to zdanie wypowiedziałam na głos!
-Emmciu kochany, wybacz mi moje zachowanie - powiedziałam słodko robiąc oczy kota ze Shreka - a teraz chodźcie, dochodzi 18 - powiedziałam wesoło. 
-Idziemy, idziemy- powiedział nasz starszy brat i ruszyliśmy do domu Cullenów. Poszliśmy na pieszo, nie warto nam było samochodem jechać bo ich dom był tylko jakieś 200 metrów dalej. Gdy doszliśmy na miejsce nawet nie zdążyłam zapukać, bo Alice od razu otworzyła nam drzwi.
-Na co czekacie? - zapytała z udawanym oburzeniem - Wchodźcie! - zaśmiała się .
Wnętrze domu było bardzo ładne. Przestronne, utrzymane w jasnych barwach. Tam już czekali na nas Rose i Edd. Gdy mnie zauważył, szeroko się uśmiechnął, podobnie jak jedo siostra, ale ona szybko przeniosła wzrok na Emmetta. A ten znowu gapił się na nią jak na boginię. Zauważyłam, iż Aly i Jazz tak samo patrzą się na siebie, jakby byli zaczarowani. W końcu im przerwałam.
-No dobra gołąbeczki, potem się sobą zajmiecie, i -tu spojrzałam na moich braci - może wypadałoby się przedstawić? Jasper, jesteś ode mnie starszy i chyba powinieneś pamiętać o takich rzeczach. -powiedziałam i zachichotałam na koniec mojej przemowy. 
-Jasper Swan, starszy - podkreślił to słowo - brat Bellci i Emma - powiedział a we mnie aż sie zagotowało. Nie wytrzymałam.
- Jeszcze. raz. powiesz. na. mnie. Bellciu. a. twój. los. będzie. marny. - wysyczałam przez zęby - no, chyba, że chcesz codziennie przez najbliższy miesiąc jeździć ze mną na zakupy, problemu nie widzę - dodałam z chytrym uśmiechem, bo wiedziałam, że nie cierpi zakupów, szczególnie ze mną. To są dla niego prawdziwe męczarnie.
-Nie! Stop, ja nie chciałem tak powiedzieć, przejęzyczyłem się...- zaczął się tłumaczyć, ale ja i tak już go nie słuchałam. 
- Ja jestem Emmett Swan, miło mi.
-Edward Cullen, a to Rosalie i Alice - powiedział Edward.
-Usiądźcie - nakazała Rose.
-Skąd się przyprowadziliście? - zapytał jak zwykle ciekawski Emm.
-Jesteśmy z Phoenix, wyprowadziliśmy się od rodziców, nie chcieliśmy im siedzieć na głowie. - wytłumaczyła Aly. I tak zaczęła się rozmowa. Cullenowie oprowadzili nas po domu. Mamy nawet wspólne pasje. Edward gra na gitarze i pianinie, a do tego śpiewa . Tak samo jest u mnie. Gitara, pianino, śpiew. Dziewczyny i ja -  zakupy. I wiele, wiele innych. W domu byliśmy po 23. Każdy od razu poszedł do siebie. Byłam padnięta. Jutro sobota. Uff, w końcu odpocznę. Ale nie zapominajmy, że to my jutro maj gości. Przychodzi do nas rodzeństwo Cullenów. Chłopaki umówili się na mecz, a my na babskie pogaduchy. 


Rano się obudziłam się wypoczęta i z chęcią do życia. 
Rano się obudziłaś ? A ja myślałam, że wieczorem!
Zamknij się ty popierdolony głosiku!
Nie zamknę się, ktoś musi być głosem rozsądku!
Ty wcale nie jesteś rozsądna! A właśnie, ty, to jaki rodzaj, bo nie czaje.
Jestem tobą. I dlatego nie zamknę się, bo skoro ty nie wiesz czy jesteś baba, facet  czy obojniak, to nie jest z tobą najlepiej.
I co ? Mam na ciebie mówić 2 ja?! Niedoczekanie!
No a co myślałaś! Nie będę tam jakaś Kunegunda czy jak!
A właśnie, że będziesz! Od dziś jesteś Kunegunda bez nazwiska, bo jesteś dziwna, żebym ci dała moje nazwisko! A teraz cię wyłączam. Adijos!

Nie ma to jak prowadzenie rozmowy ze samą sobą! Co się ze mną dzieje? Ok, koniec tych rozmyślań... Spójrzmy na czas... O nie! 10.59! A o 16 mają przyjść Cullenowie! Tak mało czasu, a tak dużo pracy!
Właśnie! Wstawaj! 10 pajacyków, 5 przysiadów, biegiem do łazienki a potem do garderoby! Raz, dwa, raz, dwa!
Kundzia, do cholery jasnej, czy ty się dzisiaj zamkniesz?! Wyłącz się, pogadamy wieczorem!
Szybko poszłam do łazienki, wzięłam orzeźwiający prysznic, owinęłam się w ręcznik i pędem do garderoby! Szorty, top i baletki. W końcu jest środek lata. Dobra, teraz jeszcze przeczesać włosy i już. Panno Swan, jaki czas ? 11.26. Świetnie! A teraz do kuchni. Z salonu było słychać jak chłopaki grają na x-boxie. Normalka.
-Czołem panowie! - krzyknęłam wesoło.
- Czołem, per Bells! - zawołali.
-Śniadanie zjedzone? - zapytałam.
-Tak jest! - zasalutowali jak w wojsku.
-I to mi się podoba - powiedziałam optymistycznie. Przynajmniej nie będę im musiała szykować śniadania. Wyciągnęłam z szafki batonika zbożowego i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Ach, nie ma to jak pożywne śniadanie. Zjedzone, ok. Zobaczmy co mamy w lodówce. Hmm...  Sprawdźmy czy są dodatki na tort czekoladowy. Są ! Ale innych rzeczy nie ma!Pustka! Trzeba ich wysłać na zakupy. Takie w ekspresowym tempie.
-Jaaaasper, Emmeeeeett! - zawołałam , a oni jak oparzeni wpadli do kuchni - jedziecie na zakupy, migiem! Kupujecie to co zawsze! Raz dwa, raz, dwa!
-Już jedziemy - powiedział Jasper - Emm, bierzemy twojego Jeppa, ma duży bagażnik.
-To ja idę po kluczyki, a ty już idź do garażu. Ciao Bells.

Uff. Pojechali. Mogę w spokoju zrobić tort czekoladowy, ale dużą porcję. To nasze ulubione ciasto.  Do roboty!


********************************************************************


Jest 3 rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona. ;) Miłego czytania ! :D

Domii ;) 

środa, 13 lutego 2013

Ogłoszenie!!!


Razem z moja koleżanką Eweliną otwieramy nowego bloga! Będzie on o wampirach, a dokładniej będą tam postacie ze Zmierzchu i Pamiętników Wampirów! Zachęcam wszystkich do odwiedzenia naszego bloga, na prawdę warto! :D Blog znajduje się na : http://mroczne-istoty.blogspot.com/


ZAPRASZAM GORĄCO!!! :D

Bells.

Rozdział 2




Braci zostawiłam pod redakcją a sama pojechałam na plan. Gdy zaparkowałam obok zobaczyłam nieznajomy mi samochód. Było to czarne Volvo c-30. Weszłam na plan i zobaczyłam tam trzy osoby, których nie znałam. Byli to ludzie mniej więcej w moim wieku. 1 chłopak i 2 dziewczyny. Gdy mnie zauważyli, podeszli do mnie z uśmiechami od ucha do ucha. Pierwsza odezwała się dziewczyna o wyglądzie chochlika.
-Witaj, jestem Alice Cullen, mów mi Al, Aly, Alice, jak wolisz-powiedziała wesoło. Coś mi się wydaje, że polubię tą dziewczynę.
-Hej, Isabella Swan, ale mów mi Bella, nie  lubię swojego pełnego imienia. A wy jak się nazywacie? - zapytałam pozostałą dwójkę. Zauważyłam, że chłopak przygląda mi się tak, jak bym była nie wiadomo kim.
-Edward Cullen, miło mi..- chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale przerwała mu dziewczyna.
-Rosalie Cullen, cieszę się, że w końcu mogę cie poznać- powiedziała z uśmiechem. Teraz ja postanowiłam coś powiedzieć.
-Co was tu do nas sprowadza? Przepraszam za moją ciekawość, ale nie mogłam się powstrzymać-na moje słowa Alice zachichotała swoim dźwięcznym głosem.
-Przeprowadziliśmy się dzisiaj na przedmieścia Los Angeles, kupiliśmy tam willę, w pobliżu jest tylko jedna duża willa z basenem- kurczę, coś mi się kojarzy....
-A jaki jest ten wasz dom? -zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
-Niedawno pobudowano tą willę, około 3 tygodnie temu skończono meblowanie.....- urwałam jej w pół słowa.
-Jeżeli to jest to, o czym myślę, to wychodzi na to, że jesteśmy sąsiadami!- powiedziałam z entuzjazmem.
-Świetnie-powiedział Edward
-Suuuuper! - krzyknęła Rose i Al, ale je uciszyłam.
-Spokojnie, jeszcze nic nie wiadomo, dowiemy się potem. Ja po zdjęciach jadę po  braci do redakcji LA life, a potem się okaże, czy na prawdę to wy jesteście naszymi sąsiadami-powiedziałam, a oni tylko przytaknęli głowami na znak, że się zgadzają- dobra, wy sobie rozmawiajcie czy coś, a ja lecę na zdjęcia bo mnie wołają!- krzyknęłam i już mnie nie było.

Po zdjęciach tak jak obiecałam Jazzowi i Emmowi pojechałam po nich do redakcji. Zajechałam pod wieżowiec, a oni właśnie wychodzili z budynku. Uśmiechnęłam się, zawsze na ich widok się uśmiechałam, taki miałam odruch. Wsiedli do samochodu i Emmcio od razu zaczął.
-Do domu, proszę - zaśmiałam się,  a bracia mi zawtórowali.
-Powiedzieć wam, czy nie powiedzieć...- zaczęłam się zastanawiać na głos, bo wiedziałam, jak ich to denerwuje.
-Mów!-krzyknęli zgodnie, na co znowu zachichotałam.
-Ok, ok. Już wam mówię. Nie wiem czy na pewno, ale chyba będziemy mieli sąsiadów. 1 chłopak i 2 dziewczyny- uśmiechnęłam się sprytnie- no ale to nie jest pewne, zobaczymy jak dojedziemy na miejsce. Powiem jeszcze jedno. To oni dzisiaj byli na planie tymi gośćmi.
-Woow, ale odlot...-rozmarzył się Emmett. Nikt nic już nie mówił do końca drogi. Gdy wjechaliśmy na podjazd, kawałek dalej, przy sąsiedniej willi stało czarne Volvo, które było dzisiaj na planie. Tak. To chyba Cullenowie. Ucieszyłam się w duchu.

-No, na to wychodzi, że mamy nowych w mieście!- ucieszyłam się jak dziecko. Wreszcie sąsiedzi! I w dodatku młodzi! Jak ja się cieszę! Dobrze, że Aly dała mi swój numer telefonu. Muszę do niej zadzwonić.
-Bella!- krzyknął mi Jasper nad uchem, a Emm machał mi ręką przed oczami.
-Nooo, naszej królewnie się przysnęło- zaśmiał się mój kochany Emcio. Tak, znowu odpłynęłam, na planie dzisiaj mnie 3 razy przywoływali do porządku do się za bardzo pogrążałam w rozmyślaniach.
-Oj, braciszku, nie czepiaj się- powiedziałam do niego- bo nie poznasz nowych znajomych, a mówię ci, jest tam dziewczyna w sam raz dla ciebie, ba, na pewno od razu cię pokochaaa... -rozmarzyłam się, robiąc na złość Emmowi- Taak, to będzie miłość od pierwszego wejrzenia..- powiedziałam nadal marzycielskim tonem, na co Misiek się oburzył.
-Zobaczymy, zobaczymy-powiedział ze sprytnym uśmieszkiem- hmm.... Mówiłaś, że jest tam tez chłopak, co nie ?
-No tak, ma na imię Edward- odpowiedziałam niepewnie... A Emmett widząc moją minę się zaśmiał.


*********************************************************************

No i jest 2 notka :D Miłego czytania:D


Bells.

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 1



-Emmett, chodź, już jest 8.20! Nie rozumiesz! Szefem jesteś w końcu do cholery! Ja się pytam! Szef czy kalesony?- powiedziałem dość wściekłym tonem, na co Bella tylko zachichotała - a ty Bells co się śmiejesz ? Do pracy ci się nie śpieszy ?
-Jazz, spokojnie, zdjęcia mam na 9.15- zachichotała po raz kolejny- podobno będą dzisiaj jacyś goście, znajomi reżysera chyba...
-O czym tak zawzięcie dyskutujecie i to w dodatku beze mnie?- zapytał z oburzeniem misiek- no, podzielcie się, chyba nie mówicie o mnie, no nie? Ale jak tak to miło - zarechotał - wiem, że jestem piękny, mądry i inteligentny ale...- chciał coś jeszcze chyba powiedzieć ale przerwałem mu w pół słowa razem z Bell.
-Stop!- ryknęliśmy razem, po czym zaśmialiśmy kolejny raz tego ranka - Emmciu drogi - zaczęła swoją przemowę nasza siostra- wiem, że jak koleżanki z pracy prawią ci komplementy, na temat tego, jakiś ty wspaniały i w ogóle, ale ty po prostu popadasz w samouwielbienie - powiedziała robiąc oczy kota ze Shreka - więc ja mówię temu stop. Trzeba ci w końcu znaleźć dziewczynę! - zaśmiała się, co oznaczało, że skończyła mówić. Emmett miał trochę zdezorientowaną minę, ale nagle na twarzy zagościł mu ten jego miśkowaty uśmiech. Każdy chyba wiedział, co on oznacza. Ma plan.
-Bellusiu kochana, a po cio mi dziewcina, skolo ja mam taaaaką wspaniałą sioscyckę jak ty! - powiedział tak, jak wtedy gdy był jeszcze mały. I w dodatku powiedział Bellusiu, a ona nienawidzi gdy się ją tak nazywa.

-JESZCZE RAZ POWIESZ NA MNIE BELLUSIU, A TEGO POŻAŁUJESZ MISIEK! JUŻ NIE ŻYJESZ! OBIECUJĘ! A WIEDZ, ŻE JA DOTRZYMUJĘ OBIETNIC!- zakończyła wielkim piskiem, aż nagle przypomniało mi się wydarzenie z dzieciństwa:

-Emmett! Ty głupku! Nienawidzę cię! Jak mogłeś  pomalować flamastrami moje ukochane trampki! Zabiję cię! pożałujesz! Nie wpuszczę cię do mojego pokoju!- Ale to Jasper! Nie ja! Dlaczemu to jest zawsze na mnie?!
-Bo tylko  ty masz takie głupie pomysły- wywrzeszczeliśmy razem- To jak, przyznajesz się dobrowolnie czy mam to z ciebie wydusić ?- zapytała teraz już spokojniejsza Bella
-ok, ok, to ja zrobiłem... ale proszę, nie gniewaj się... zrobię wszystko co tylko zechcesz! ale proszę, nie zabraniaj mi wchodzić to twojego pokoju.. proszę-wtedy upadł na kolana przed naszą siostrą- królowo ma, wybacz mi moje durne zachowanie-powiedział i przytulił się do jej nóg-proszę, wybacz!- prawie się chłopak popłakał, a ja już prawie płakałem, ale ze śmiechu.
-Dobrze, już dobrze, wybaczam ci, ale mam jeden warunek...- powiedziała sprytnie- Jaki? Zrobię wszystko!

- Wszystko mówisz?
- Dla ciebie zawsze, o pani!
- A więc tak.. - zaczęła swoją wyliczankę- do końca tygodnia odrabiasz za mnie lekcje, do końca tygodnia będziesz mi robił kolację, no i pójdziesz ze mną po nowe trampki, widziałam jeszcze takie na wystawie w sklepie. Ale kupisz je oczywiście ty za swoje pieniądze - powiedziała ze sprytnym uśmiechem.


Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy usłyszałem krzyczącego Emma.
-Jasper! jest godzina 8.57! A wcześniej to ty narzekałeś, że szef się spóźniać nie może...
- Na długo odpłynąłem ?- zapytałem z nadzieją w głosie
-No, jakieś 10 minut cię  z nami nie było. Gdzie byłeś na Bara-Bara? - zachichotał
- Jak już to na Bora-Bora- powiedziałem z oburzeniem- dobra, jedziemy do tej cholernej roboty bo nie wytrzymam tu z wami zaraz.
-O której kończycie? Jak o 15.30 to możemy jechać moim autem, bo ja też wtedy kończę i mogę was zgarnąć po drodze- zaśmiała się- to jak ?
-No to jedziemy razem, bo tez tak się nam czas kończy- powiedział Emm.

Jak zawsze śmiejąc się podjechaliśmy z Bells pod naszą redakcję. Była już 9.20.
-To pa siostra- powiedziałem w tym samym czasie co bro, więc tak jak się spodziewałem Bell zachichotała.
-Cześć chłopaki!
-Nie zapomnij tylko po nas przyjechać, bo będzie z tobą źle!- teraz to ja się zaśmiałem- a teraz możesz jechać. Pa!
I nim zdążyliśmy się obejrzeć nie było widać już widać jej złotego Ferrari Panamera Turbo*. Zerknąłem na zegarek. Była 9.27.
-Jest 9.27, prawie 15 minut spóźnienia prezesie-powiedziałem ze śmiechem.
-Ja jestem szefem wszystkich szefów tutaj, więc mogę sobie pozwolić na takie wybryki- zaśmialiśmy się i w wspaniałych nastrojach udaliśmy się do pracy.


***********************************************************

Oto i jest 1 rozdział! :D Nie wiem  jak często będę pisać notki, zależy od tego, ile będę miała nauki :D 

*Jeżeli ktoś będzie chciał zobaczyć, jaki samochód ma Bella, zdjęcie jest w galerii :D
Miłego czytania

Bells.

Prolog



Życie jest ciężkie. Szczególnie po stracie bliskich osób. My straciliśmy. Rodziców. Tych, którzy nas nauczyli jak mamy żyć. To oni powiedzieli nam, że jak coś złego się  wydarzy, to mamy podnieść głowę i iść dalej. Jednak to nie jest takie łatwe. Równo 2 lata temu zmarli w wypadku samochodowym. Ale postanowiliśmy się przełamać i robić co jest dla nas ważne w życiu. Nigdy ich nie zapomnimy, zawsze będą w naszych sercach. Ale jeszcze jedna rzecz jest ważna. Mamy siebie. To jest podstawa. Razem wszystko możemy.  Rodzice na pewno nie chcieliby, abyśmy cały czas się zamartwiali. Czas powrócić do normalności.
Ale nagle wszystko staje się inne, proste. Poznajemy tą osobę, z którą pragniemy spędzić resztę życia. Być z nią na dobre i na złe. i najlepsze jest to, że druga strona myśli o tobie tak samo. To się nazywa szczęście....


¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

Więc zaczynam! Jest prolog. Nie wiedziałam nawet co napisać. Coś jest! :D

Bells.

Bohaterowie


Bella Swan
Ona. Piękna, znana aktorka. Ma 19 lat. Nigdy nie szukała trwałych związków, aż do teraz. Do momentu, gdy pozna tego jedynego. Bella ma długie, gęste czekoladowe włosy oraz błękitne oczy. Nie jest zbyt wysoką osobą, taka w sam raz. Ma dwóch braci - Jaspera i Emmeta. Są bardzo zżyci.


Emmet Swan
Brat Belli i Jaspera. Wysoki chłopak o ciele miśka. Ma 19 lat. Razem z rodzeństwem mieszka w Los  Angeles. Jest szefem najpopularniejszej gazety w tym mieście - LA life.


Jasper Swan
Brat Bells i Emma. Razem z Emmetem pracują we własnej redakcji. Jest trochę niższy od brata, ale również dobrze umięśniony. Ma 20 lat.


Edward Cullen
Wysoki, dobrze umięśniony chłopak o miedzianej czuprynie. ;p Ma 20 lat. Przeprowadził się do LA z Phoenix wraz ze swoim rodzeństwem- Alice i Rosalie.


Alice Cullen
Miła dziewczyna o wyglądzie i charakterze chochlika. Nie da się jej nie lubić. Ma 19 lat.




Rosalie Cullen


Piękna dziewczyna, o figurze modelki. Ma 19 lat. Razem z rodzeństwem szybko odnajdzie się w nowym świecie.





Carlise i Esme Culen

Rodzice Edwarda, Alice i Rosalie o złotym sercu, Esme przyjaźniła się z mamą Belli w liceum.

Rodzice rodzeństwa Swan zmarli w wypadku samochodowym 2 tygodnie po 18 urodzinach Jaspera.

PODZIĘKOWANIA

PODZIĘKOWANIA
Chciałam podziękować mojej super koleżance Ewelince, za to, że namówiła mnie bym założyła bloga. Co prawda miał on być o innej tematyce, miał dotyczyć mojej książki, którą piszę, ale tak jakoś wyszło, że na razie pisze o B&E. Ale nie martw się :) Napiszę jeszcze parę stron, i założę bloga do tamtej story ! ;D

Teraz czas na Sylwię, Anetę i Niczkę :D
Sylwuśka!
Tobie dziękuję za podsuwanie pomysłów na moja książkę. Tak jak wyżej ta historia będzie trochę później. Za krytykowanie moich rysunków i za poczucie humoru! :D Oraz za wtajemniczenie w świat Zmierzchu i Pamiętników Wampirów.

Aneta!
Ty, masz, bo kochasz Edzia :D Poczytasz sobie xd A więc tak. Ty masz u mnie plus za całokształt ;p Nie wiem jak z Tobą wytrzymuję ale ok ^^ A nasze odpały to norlmaka :D Dzięki za wszystko.

Nikola!
Za wszystko. Za wampirki, za krytykę. Wiem, na vampirediaries opowiadanie nie wyszło, notki były stanowczo za krótkie i mi nie wychodziło. Mam nadzieję, że tutaj to się zmieni ;)

DZIĘKUJĘ! ;) ;*

Wstęp

Hej !
Jest to mój pierwszy blog. Będę na nim opisywać historię Belli i Edwarda z mojej perspektywy. Czytałam wiele blogów i nadal czytam, szczególnie o Bells i Edziu, i stwierdziłam, że wszędzie jest dużo o nich, jako wampirach, a rzadko się pojawiają jako ludzie. Tak więc ja postanowiłam napisać ich historię ale w moim opowiadaniu będą ludźmi. Dzisiaj dodam tyle, ile będę mogła, na pewno znajdzie się dzisiaj prolog oraz postacie, a co do rozdziału nie jestem pewna.

Bells.