Obudziłam się w samo południe. Nie chciało mi się nawet wstać, ale co się zrobi. Wstałam i nie przebierając się z koszuli nocnej poczłapałam do kuchni. Chłopaki jak zwykle siedzieli w salonie i oglądali coś w telewizji. Emmett odwrócił się w moją stronę i zaczął głośno rechotać jak to miał w zwyczaju.
-I z czego rżysz! - zapytałam z oburzeniem brata.
-Z .... hahahha ... twojej . ..... hahhahah ..... miny.... hahhah - powiedział śmiejąc się.
-A idź do diabła! - zawołałam z kuchni. Wzięłam z lodówki zimny napój, tabliczkę czekolady i batonik zbożowy. Tak, bardzo pożywne śniadanie. Umyłam się i ubrałam, nie malowałam się bo nie ma po co. Zabrałam moje kochane śniadanko i poszłam na balkon. Włożyłam słuchawki w uszy i odłączyłam się od reszty. Po kilku minutach poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dokładnie i mój wzrok utkwił na balkonie Edwarda. Uśmiechnęliśmy się do siebie, i nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Edward. Odebrałam od razu.
-Jak się spało? - zapytał.
-A gdzie powitanie ? - w tej chwili już się z nim droczyłam.
-Witaj skarbie - powiedział słodko i mi przesłał buziaka w powietrzu.
-No hej ... - chciałam dalej mówić ale mi przerwał.
-Wpadniesz do mnie?
-Dobrze, kiedy? - na prawdę ucieszyła mnie ta propozycja, później odtańczę mój taniec radości.
Umówiliśmy się z dziewczynami, nie wiemy kiedy wrócimy. Nie martw się ;)
Jasper i Emmett.
Liścik odłożyłam na szafkę i skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam jeszcze drzwi, a klucz schowałam w naszej skrytce i poszłam do Edwarda. Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, po chwili otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-Hej - przywitał się ze mną i dał buziaka w policzek.
-Hej, coś się stało , że mnie wzywałeś? - zapytałam.
-A czy musi się coś dziać abym się z tobą spotkał - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam - nie wiem czy macie jakieś zdolności telepatyczne czy coś, ale Rose ubrała się dokładnie w to samo co ty.
-Telepatia - zachichotałam.
-Chodź, nie będziemy stać w przedpokoju. Napijesz się czegoś? Woda, sok, coś mocniejszego? - zaproponował.
- Zrobisz mi drinka? - poprosiłam i zrobiłam maślane oczka.
-Jasne, już robię - i poszedł w stronę barku. Po chwili drink już był gotowy - proszę bardzo, robota skończona - ukłonił się teatralnie a ja się tylko zaśmiałam i spróbowałam drinka.
-Pyszny - powiedziałam rozmarzonym głosem.
-Chodźmy do mnie - powiedział i pociągnął mnie na górę.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się do bólu brzucha, żartowaliśmy i nawet nie zauważyłam a już się ściemniało.
-Pójdziemy na spacer? - zapytałam, bo lubię spacery wieczorami.
-Oczywiście.
Szliśmy w ciszy, ale ta cisza nie była tą ciężką. Trzymaliśmy się za ręce, dla postronnych obserwatorów pewnie wyglądaliśmy jak para zakochańców. Nie przeszkadzało mi to, Edwardowi chyba też nie.
-Bells, mam dla ciebie prezent - powiedział nagle szczerząc się jak do sera.
- A konkretniej? - zapytałam zdezorientowana, a on wyciągnął coś z kieszeni .
-Daj rękę - powiedział. Podałam rękę, a on zapiął na niej bransoletkę z małymi diamentowymi serduszkami.
-To dla mnie? - zapytałam zdziwiona a on pokiwał głową - ale musiałeś przecież wydać na nią majątek!
-Oj, nie od razu majątek - zachichotał - jest dla ciebie.
-Dziękuję - powiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno go uściskałam i pocałowałam krótko w usta. Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam ....cień rumieńca? Nie, przewidziało mi się pewnie. Ale uśmiech mu z twarzy nie schodził.
-Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podoba.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - dodałam - chodźmy już do domu.
-Aha, zapomniałem ci powiedzieć. - zaczął tajemniczym głosem - dzisiaj śpisz u mnie - odrzekł dumnym głosem, a w jego oczach widziałam, że nie może się powstrzymać od śmiechu. Widząc to, sama wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Nie czekałam długo, bo sam zaczął się śmiać. W świetnych humorach wróciliśmy do domu.
-Co robimy? - zaczęłam - masz jakiś film czy coś bo i się nuuudzi jak cholera.
-Pełno filmów, szczególnie z tobą w roli głównej. - powiedział udając powagę, ale nie udało mu się to za bardzo, bo zaczął znów się śmiać.
-Ok, to może - zaczęłam podchodząc do pułki z filmami - "Miasto Zjaw"?
-Może być - odkrzyknął z kuchni. Po chwili mieliśmy swój własny seans filmowy z popcornem i colą. Film był super, bo nie było w nim mojej osoby. Dużo akcji, fantastyka. W trakcie wypiłam jeszcze 2 drinki i nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Obudził mnie szum wody dochodzący z łazienki. Spojrzałam na siebie - byłam w.... piżamie? Ykhm, a kto mnie przebrał? Czyżbym już nawet nie pamiętała takich rzeczy jak przebieranie się? No, chyba, że przebrał mnie Edd jak spałam. To by wyjaśniało sprawę. No cóż, spytam się go potem. Rozejrzałam się po pokoju. Na fotelu obok okna leżała moja sukienka i buty. Chciałam podejść do drzwi, ale ktoś mnie uprzedził.
-Oooo, śpiąca królewna się obudziła - spojrzałam na Edwarda karcącym wzrokiem - Jak się spało? - zapytał z innej beczki. Tak, niewątpliwie, to mistrz zmiany tematów rozmowy.
-Nawet dobrze. Tylko mam pytanie. Jak się stało, że mam na sobie koszulkę nocną? - zapytałam prosto z mostu, a mój rozmówca głupkowato się uśmiechnął.
-No chyba nie zamierzałaś spać w - wskazał na sukienkę i szpilki - w tamtym. Nie masz nic przeciwko, no nie?
-No teraz to już i tak nie mam nic do powiedzenia, już po akcie dokonanym - zaśmialiśmy się, i spojrzałam na rękę, na której była bransoletka - dziękuję jeszcze raz za prezent.
-Nie masz za co dziękować. A teraz idź się ubrać i zapraszam na śniadanie.
Zrobiłam tak jak mi powiedział. W łazience było wszystko to, co używałam.
Po skończonych czynnościach udałam się na śniadanie. W powietrzy unosił się zapach naleśników i czekolady. Jak ja go kocham!
No właśnie! W końcu się do tego nieświadomie przyznałaś ! Mam cię!
Oj, skończ już. Może i masz rację, ale nie mam zamiaru się do tego przyznawać. A teraz wybacz bejbi, ale śniadanie czeka!
Jedząc śniadanie wpadłam na pewien pomysł.
-Edziooo...
-Nie jestem Edzio! - ryknął na mnie, a ja udawałam poważną chociaż zbierało mi się na wielki napad głupawki.
-Edek....
-Nie. mów. na. mnie. Edek! - wysyczał przez zęby. Jak ja go lubię denerwować!
-Mam! Edek z krainy kredek, Edek z krainy kredek... - zaczęłam w kółko powtarzać, a on już się robił czerwony.
-Powiesz w końcu o co chodzi? - zapytał wściekły.
-Pojedziesz ze mną do centrum handlowego? - zrobiłam słodką minkę.
-Na zakupy? Nie.
-Proszę...
-Nie!
-Czemu? - zapytałam z udawanym smutkiem w głosie.
-Bo nie.
-Ale ja chcę! - tupnęłam przy tym nogą jak małe, rozkapryszone dziecko. - nie to nie. Foch z przytupem i dzwoneczkami.
-Ok, pojadę, ale nie będą to długie zakupy. - powiedział, lecz ja go ignorowałam.
-Bella... - nic.
-Bella... - nic.
Bella, obraziłaś się? - nic nie odpowiadałam nadal.
-Bells, słonko.. - ocho, zaczyna się.
-Bellciu...
-Bella , do cholery jasnej! Zaraz się rozmyśle! I nie będzie zakupów.
-Hahahahha - zaczęłam śię śmiać - słodko... hahahha... wyglądasz... hahhaha... jak... hhahahahha.... się... hahah... złościsz... hhahahhahah.
-Pożałujesz tego Swan! - wziął mnie na ręce, zaniósł do mojego tymczasowego pokoju, położył na łóżku i zaczął mnie łaskotać.
-hahhahahahha... prze...hahah.. stań... hahahahhahah.. przestań... hahhahah - mówiłam śmiejąc się, ale on nie zamierzał przestać.
-Edward... hahahahhahahhaha.. stop... hahhahahaha.... proszę... hahahh .. bo ... hahha.. jak... hahha.. nie...hahha...przestaniesz to jedziemy na całodzienne zakupy! - resztę zdania krzyknęłam na jednym wydechu, a on natychmiast przestał - dziękuje za uwagę. A teraz przepraszam, idę do mojego domu się przygotować na zakupy - spojrzałam na zegar ścienny - za 30 minut u mnie w salonie - powiedziałam wychodząc. Szybko wpadłam do domu i pobiegłam do garderoby. Wyciągnęłam krótką, czerwoną sukienkę, czarne szpilki i pognałam do łazienki. Szybki prysznic, makijaż, włosy i ubranie. Gotowa. Czas - za 2 minuty przychodzi Edd. Jestem wspaniała. Tylko jeszcze torebka. Włożyłam do niej telefon, kluczyki do mojego czerwonego Porsche 911 i kartę płatniczą. Zamykałam drzwi od domu i wtedy usłyszałam Edwarda.
-Jestem !
-No to chodź! - odpowiedziałam i poszłam z nim do garażu. Gdy tam weszliśmy Edwardowi szczęka opadła.
-To ile wy macie tych samochodów? - zapytał ze zdziwieniem.
-Każdy po 2 . Ja mam Ferrari Panamera Turbo, Porsche 911, Emmett Audi Q7, Alfa Romeo Giulietta a Jazz Bugatti EB 112, Lamborghini Murcielago - Edwardowi szczęka opadła jeszcze bardziej.
-Wow... - tylko tyle z siebie wydusił- skąd wy macie tyle kasy na to wszystko?
-Aktorstwo, firma chłopaków, no i spadek po rodzicach.3 konta na których spore sumki, złote karty, no i dom.
-Ja pierdole.....
-To nie pierdol tylko wsiadaj - wskazałam na moje cudo - i jedziemy!
4 godziny później...
-Bella! Zlituj się! Ile można łazić po sklepach?! Nóżki mnie bolą, mam już dość noszenia tych toreb!
-Pójdziemy tylko jeszcze po buty i do domu.
-Ale to już ostatni sklep! Wiesz co Bells?! Ty pod względem zakupów jesteś taka sama jak Alice! 2 zakupochochliczki!
-No to za tydzień pojedziemy na zakupy z dziewczynami ! - ucieszyłam się jak małe dziecko, w końcu towarzysze do zakupów.
-To idziemy po te buty czy nie?
5 par butów i 1 godzinę później...
-Uff, w końcu w domu! Nigdy więcej zakupów! - marudził Edd..
-Oj nie martw się Edziu.. Jeszcze nie raz ze mną pojedziesz na zakupy!
******************************************************************
Taaaaa Dam! Jest 7 notka :D Przepraszam, że wczoraj nie dałam, ale źle się czułam i nie miałam weny ;/
Ale dzisiaj to nadrobiłam :D Miałam 5 lekcji, więc jest ok!
Miłego czytania! Komentarze zawsze mile widziane! :D
Domii :D ;*
-I z czego rżysz! - zapytałam z oburzeniem brata.
-Z .... hahahha ... twojej . ..... hahhahah ..... miny.... hahhah - powiedział śmiejąc się.
-A idź do diabła! - zawołałam z kuchni. Wzięłam z lodówki zimny napój, tabliczkę czekolady i batonik zbożowy. Tak, bardzo pożywne śniadanie. Umyłam się i ubrałam, nie malowałam się bo nie ma po co. Zabrałam moje kochane śniadanko i poszłam na balkon. Włożyłam słuchawki w uszy i odłączyłam się od reszty. Po kilku minutach poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dokładnie i mój wzrok utkwił na balkonie Edwarda. Uśmiechnęliśmy się do siebie, i nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Edward. Odebrałam od razu.
-Jak się spało? - zapytał.
-A gdzie powitanie ? - w tej chwili już się z nim droczyłam.
-Witaj skarbie - powiedział słodko i mi przesłał buziaka w powietrzu.
-No hej ... - chciałam dalej mówić ale mi przerwał.
-Wpadniesz do mnie?
-Dobrze, kiedy? - na prawdę ucieszyła mnie ta propozycja, później odtańczę mój taniec radości.
-Halo, Bella jesteś? - ocknęłam się z zamyślenia.
-Jestem, jestem, to kiedy ?
- A możesz teraz?
-Za chwilę będę, pa. - rozłączyłam się i pognałam do łazienki. Włosy upięłam w luźny warkocz, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu a na policzki różu. Założyłam krótką niebieską sukienkę bez ramiączek a do tego niebieskie zamszowe szpilki. Gdy wychodziłam z pokoju na podłodze zobaczyłam małą karteczkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać :
-Jestem, jestem, to kiedy ?
- A możesz teraz?
-Za chwilę będę, pa. - rozłączyłam się i pognałam do łazienki. Włosy upięłam w luźny warkocz, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu a na policzki różu. Założyłam krótką niebieską sukienkę bez ramiączek a do tego niebieskie zamszowe szpilki. Gdy wychodziłam z pokoju na podłodze zobaczyłam małą karteczkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać :
Umówiliśmy się z dziewczynami, nie wiemy kiedy wrócimy. Nie martw się ;)
Jasper i Emmett.
Liścik odłożyłam na szafkę i skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam jeszcze drzwi, a klucz schowałam w naszej skrytce i poszłam do Edwarda. Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, po chwili otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-Hej - przywitał się ze mną i dał buziaka w policzek.
-Hej, coś się stało , że mnie wzywałeś? - zapytałam.
-A czy musi się coś dziać abym się z tobą spotkał - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam - nie wiem czy macie jakieś zdolności telepatyczne czy coś, ale Rose ubrała się dokładnie w to samo co ty.
-Telepatia - zachichotałam.
-Chodź, nie będziemy stać w przedpokoju. Napijesz się czegoś? Woda, sok, coś mocniejszego? - zaproponował.
- Zrobisz mi drinka? - poprosiłam i zrobiłam maślane oczka.
-Jasne, już robię - i poszedł w stronę barku. Po chwili drink już był gotowy - proszę bardzo, robota skończona - ukłonił się teatralnie a ja się tylko zaśmiałam i spróbowałam drinka.
-Pyszny - powiedziałam rozmarzonym głosem.
-Chodźmy do mnie - powiedział i pociągnął mnie na górę.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się do bólu brzucha, żartowaliśmy i nawet nie zauważyłam a już się ściemniało.
-Pójdziemy na spacer? - zapytałam, bo lubię spacery wieczorami.
-Oczywiście.
Szliśmy w ciszy, ale ta cisza nie była tą ciężką. Trzymaliśmy się za ręce, dla postronnych obserwatorów pewnie wyglądaliśmy jak para zakochańców. Nie przeszkadzało mi to, Edwardowi chyba też nie.
-Bells, mam dla ciebie prezent - powiedział nagle szczerząc się jak do sera.
- A konkretniej? - zapytałam zdezorientowana, a on wyciągnął coś z kieszeni .
-Daj rękę - powiedział. Podałam rękę, a on zapiął na niej bransoletkę z małymi diamentowymi serduszkami.
-To dla mnie? - zapytałam zdziwiona a on pokiwał głową - ale musiałeś przecież wydać na nią majątek!
-Oj, nie od razu majątek - zachichotał - jest dla ciebie.
-Dziękuję - powiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno go uściskałam i pocałowałam krótko w usta. Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam ....cień rumieńca? Nie, przewidziało mi się pewnie. Ale uśmiech mu z twarzy nie schodził.
-Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podoba.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - dodałam - chodźmy już do domu.
-Aha, zapomniałem ci powiedzieć. - zaczął tajemniczym głosem - dzisiaj śpisz u mnie - odrzekł dumnym głosem, a w jego oczach widziałam, że nie może się powstrzymać od śmiechu. Widząc to, sama wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Nie czekałam długo, bo sam zaczął się śmiać. W świetnych humorach wróciliśmy do domu.
-Co robimy? - zaczęłam - masz jakiś film czy coś bo i się nuuudzi jak cholera.
-Pełno filmów, szczególnie z tobą w roli głównej. - powiedział udając powagę, ale nie udało mu się to za bardzo, bo zaczął znów się śmiać.
-Ok, to może - zaczęłam podchodząc do pułki z filmami - "Miasto Zjaw"?
-Może być - odkrzyknął z kuchni. Po chwili mieliśmy swój własny seans filmowy z popcornem i colą. Film był super, bo nie było w nim mojej osoby. Dużo akcji, fantastyka. W trakcie wypiłam jeszcze 2 drinki i nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Obudził mnie szum wody dochodzący z łazienki. Spojrzałam na siebie - byłam w.... piżamie? Ykhm, a kto mnie przebrał? Czyżbym już nawet nie pamiętała takich rzeczy jak przebieranie się? No, chyba, że przebrał mnie Edd jak spałam. To by wyjaśniało sprawę. No cóż, spytam się go potem. Rozejrzałam się po pokoju. Na fotelu obok okna leżała moja sukienka i buty. Chciałam podejść do drzwi, ale ktoś mnie uprzedził.
-Oooo, śpiąca królewna się obudziła - spojrzałam na Edwarda karcącym wzrokiem - Jak się spało? - zapytał z innej beczki. Tak, niewątpliwie, to mistrz zmiany tematów rozmowy.
-Nawet dobrze. Tylko mam pytanie. Jak się stało, że mam na sobie koszulkę nocną? - zapytałam prosto z mostu, a mój rozmówca głupkowato się uśmiechnął.
-No chyba nie zamierzałaś spać w - wskazał na sukienkę i szpilki - w tamtym. Nie masz nic przeciwko, no nie?
-No teraz to już i tak nie mam nic do powiedzenia, już po akcie dokonanym - zaśmialiśmy się, i spojrzałam na rękę, na której była bransoletka - dziękuję jeszcze raz za prezent.
-Nie masz za co dziękować. A teraz idź się ubrać i zapraszam na śniadanie.
Zrobiłam tak jak mi powiedział. W łazience było wszystko to, co używałam.
Po skończonych czynnościach udałam się na śniadanie. W powietrzy unosił się zapach naleśników i czekolady. Jak ja go kocham!
No właśnie! W końcu się do tego nieświadomie przyznałaś ! Mam cię!
Oj, skończ już. Może i masz rację, ale nie mam zamiaru się do tego przyznawać. A teraz wybacz bejbi, ale śniadanie czeka!
Jedząc śniadanie wpadłam na pewien pomysł.
-Edziooo...
-Nie jestem Edzio! - ryknął na mnie, a ja udawałam poważną chociaż zbierało mi się na wielki napad głupawki.
-Edek....
-Nie. mów. na. mnie. Edek! - wysyczał przez zęby. Jak ja go lubię denerwować!
-Mam! Edek z krainy kredek, Edek z krainy kredek... - zaczęłam w kółko powtarzać, a on już się robił czerwony.
-Powiesz w końcu o co chodzi? - zapytał wściekły.
-Pojedziesz ze mną do centrum handlowego? - zrobiłam słodką minkę.
-Na zakupy? Nie.
-Proszę...
-Nie!
-Czemu? - zapytałam z udawanym smutkiem w głosie.
-Bo nie.
-Ale ja chcę! - tupnęłam przy tym nogą jak małe, rozkapryszone dziecko. - nie to nie. Foch z przytupem i dzwoneczkami.
-Ok, pojadę, ale nie będą to długie zakupy. - powiedział, lecz ja go ignorowałam.
-Bella... - nic.
-Bella... - nic.
Bella, obraziłaś się? - nic nie odpowiadałam nadal.
-Bells, słonko.. - ocho, zaczyna się.
-Bellciu...
-Bella , do cholery jasnej! Zaraz się rozmyśle! I nie będzie zakupów.
-Hahahahha - zaczęłam śię śmiać - słodko... hahahha... wyglądasz... hahhaha... jak... hhahahahha.... się... hahah... złościsz... hhahahhahah.
-Pożałujesz tego Swan! - wziął mnie na ręce, zaniósł do mojego tymczasowego pokoju, położył na łóżku i zaczął mnie łaskotać.
-hahhahahahha... prze...hahah.. stań... hahahahhahah.. przestań... hahhahah - mówiłam śmiejąc się, ale on nie zamierzał przestać.
-Edward... hahahahhahahhaha.. stop... hahhahahaha.... proszę... hahahh .. bo ... hahha.. jak... hahha.. nie...hahha...przestaniesz to jedziemy na całodzienne zakupy! - resztę zdania krzyknęłam na jednym wydechu, a on natychmiast przestał - dziękuje za uwagę. A teraz przepraszam, idę do mojego domu się przygotować na zakupy - spojrzałam na zegar ścienny - za 30 minut u mnie w salonie - powiedziałam wychodząc. Szybko wpadłam do domu i pobiegłam do garderoby. Wyciągnęłam krótką, czerwoną sukienkę, czarne szpilki i pognałam do łazienki. Szybki prysznic, makijaż, włosy i ubranie. Gotowa. Czas - za 2 minuty przychodzi Edd. Jestem wspaniała. Tylko jeszcze torebka. Włożyłam do niej telefon, kluczyki do mojego czerwonego Porsche 911 i kartę płatniczą. Zamykałam drzwi od domu i wtedy usłyszałam Edwarda.
-Jestem !
-No to chodź! - odpowiedziałam i poszłam z nim do garażu. Gdy tam weszliśmy Edwardowi szczęka opadła.
-To ile wy macie tych samochodów? - zapytał ze zdziwieniem.
-Każdy po 2 . Ja mam Ferrari Panamera Turbo, Porsche 911, Emmett Audi Q7, Alfa Romeo Giulietta a Jazz Bugatti EB 112, Lamborghini Murcielago - Edwardowi szczęka opadła jeszcze bardziej.
-Wow... - tylko tyle z siebie wydusił- skąd wy macie tyle kasy na to wszystko?
-Aktorstwo, firma chłopaków, no i spadek po rodzicach.3 konta na których spore sumki, złote karty, no i dom.
-Ja pierdole.....
-To nie pierdol tylko wsiadaj - wskazałam na moje cudo - i jedziemy!
4 godziny później...
-Bella! Zlituj się! Ile można łazić po sklepach?! Nóżki mnie bolą, mam już dość noszenia tych toreb!
-Pójdziemy tylko jeszcze po buty i do domu.
-Ale to już ostatni sklep! Wiesz co Bells?! Ty pod względem zakupów jesteś taka sama jak Alice! 2 zakupochochliczki!
-No to za tydzień pojedziemy na zakupy z dziewczynami ! - ucieszyłam się jak małe dziecko, w końcu towarzysze do zakupów.
-To idziemy po te buty czy nie?
5 par butów i 1 godzinę później...
-Uff, w końcu w domu! Nigdy więcej zakupów! - marudził Edd..
-Oj nie martw się Edziu.. Jeszcze nie raz ze mną pojedziesz na zakupy!
******************************************************************
Taaaaa Dam! Jest 7 notka :D Przepraszam, że wczoraj nie dałam, ale źle się czułam i nie miałam weny ;/
Ale dzisiaj to nadrobiłam :D Miałam 5 lekcji, więc jest ok!
Miłego czytania! Komentarze zawsze mile widziane! :D
Domii :D ;*
Dzięki za powiadomienie =). Rozdział-jak zawsze-super.Naprawdę masz talent do pisania blogów.Na tych zakupach Edziu zachowuje się jak dzieciak!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nn i życzę weny.
Pozdrawiam Ola
Świetny rozdział :) Tylko ja chcę JUŻ następny ! hehhe Weny życzę
OdpowiedzUsuńEjjjj ! Ja cie ! Ja chcę natepny rozdział ! Ja sie uzalezniłam ;pp
OdpowiedzUsuń