sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 4

Dzień mi minął szybko na przygotowaniach. Bracia szybko załatwili sprawę z zakupami. Zaopatrzyli całą lodówkę od Coli po owoce. Pochowałam zakupy tam gdzie trzeba. Dobrze, że zdjęcia do nowego filmu ze mną w roli głównej już się skończyły. Teraz tylko czekać na nowy hit kinowy o wampirach. Tak , o wampirach. To nie jest żaden horror, tylko komedia romantyczna, potocznie mówiąc przez Jazza i Emma - romansidło. Mam nadzieję, że tort się udał.
A co zrobisz, jeśli  się nie udał?
No nie, znowu ten pierdolnięty głosik!
Pamiętaj, że mówisz o sobie!
A waśnie, że nie, bo o tobie Kundzia!
Ok, ok, ja i tak wiem swoje. A teraz może łaskawie się przebierz, bo niedługo masz gości!
Spokojnie, o mnie się nie martw! Tschűs!

Szybko poszłam do garderoby. Wybór padł na zwiewną, czerwoną sukienkę do kostek oraz czarne rzymianki. Do tego założyłam moją kochaną srebrną bransoletkę oraz kolczyki do kompletu. Włosy i twarz zostawiłam naturalne. Zeszłam do salonu, a tam właśnie Emmett otwierał drzwi gościom.
-Cześć wszystkim -  zawołałam wesoło gdy byłam juz w salonie - Jak minął dzień? - zapytałam.
-Jeszcze się nie skończył, ale miejmy nadzieje że zakończy się udanie - powiedział z dziwnym błyskiem w oku Eddy.
-Przyniosłam kilka filmów - powiedziała z entuzjazmem Alice - może teraz ploteczki, a później mini seans ?
-Tak! - krzyknęliśmy razem, po czym Emmcio głośno zarechotał, jak to miał w zwyczaju.
-Rozgośćcie się. Jasper, możesz ze mną pójść ? - zapytałam starszego brata.
-Jasne- i udał się za mną do kuchni - O co chodzi?
-Weźmiesz szklanki i napój, a ja zabiorę ciasto i talerze. - rozkazałam, a na twarzy brata zagościł wielki uśmiech.
-Czyżby to było to, o czym myślę, i wiem, że ty też o tym myślisz, bo ja wiem o czym myślisz i to jest to o czym myślimy? - zapytał swoim filozoficznym językiem , na co ja tylko się zaśmiałam - no na co czekasz?! Zabieraj to z lodówki i chodu!
-Idź, już idę - powiedziałam, i wyciągnęłam z półki talerzyki i łyżeczki a następnie przygotowany wcześniej czekoladowiec i udałam się do salonu. Gdy weszłam tam od razu zobaczyłam te ogniki w oczach wszystkich chłopaków.
Postawiłam ciasto na stole a Emm od razu powiedział:
-Jesteś najlepszą siostrą na świecie Bells! - a ja tylko skwitowałam uśmiechem to co powiedział. Zawsze tak mówił gdy pojawiał się torcik czekoladowy.
-Jeżeli tu serwują takie rzeczy, to ja będę wpadał częściej - powiedział uchachany.
-Odczep się od mojej Belli! - wysyczał Jasper.
-Foch z przytupem i melodyjką - rzucił tylko i założył ręce na piersi.
-Dobra, jeżeli się kłócicie o moje ciasto to zabieram dziewczyny i Emma, i idziemy do mojego pokoju - powiedziałam z chytrym uśmiechem, a wyżej wymienieni mi odpowiedzieli tym samym. Pozostali otworzyli buzie ze zdziwienia, i Eddy jako pierwszy zabrał głos.
-Przepraszam, już daję spokój - powiedział ze skruchą, lecz było widać rozbawienie w jego oczach  - ale torcik zostaw w świętym spokoju -  zakończy i wybuchnął śmiechem. My nie mogąc się powstrzymać również  zrobiliśmy to samo co on.

Po kilku minutach w końcu opanowaliśmy sytuację i zatraciliśmy się w rozmowie. Opowiadaliśmy sobie śmieszne sytuacje z dzieciństwa z naszym udziałem. I tak minęła reszta popołudnia, aż zaczęło się ściemniać.
-A może by tak jeden, mało straszny horror? - zapytał Emmett.
-Nie pytaj tylko włącz! - rozkazał Edward, na co zachichotałam. Przekomicznie wyglądał gdy się złościł. On popatrzył na mnie przez chwilę z odrobiną złości na twarzy, lecz szybko uśmiech zagościł mu na ustach.
-Chłopaki, możecie ze mną na chwilę? - powiedział szczerząc się do nich jak by przed chwilą wygrał na loterii. Oni tylko pokiwali głowami i wyszli za nim. Nie uśmiechało mi się to, wyczułam w tym podstęp. Po chwili cała trójka weszła  z uśmiechami do salonu. Tak, to było podejrzane. Powoli zmierzali w moim kierunku, lecz ja nic sobie z tego nie robiłam. Chciałam coś powiedzieć do dziewczyn, lecz oni wzięli mnie z zaskoczenia i zaczęli mnie łaskotać. Już wiem o co chodziło wiewiórce. On chciał się tylko dowiedzieć czy mam łaskotki. Podła świnia. Nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu, i przeturlałam się na podłogę tak, że leżałam ma Miśku. Zaczęłam się na niego wydzierać.
-Ty ruda wiewióro! Nienawidzę cię!
-Stop! - powiedział do chłopaków - zostawcie ją. - Oni się podnieśli i pomogli mi wstać. Teraz stałam już twarzą w twarz z Edwardem.
-Czy ty mnie nazwałaś ruda wiewiórą?! - zapytał, na co ja po chwili zastanowienia odpowiedziałam.
-Tak, a co? Masz coś do tego pieszczotliwego zwrotu?
-To my sobie teraz inaczej pogadamy -  i nim zdążyłam zareagować, ten przerzucił mnie sobie przez plecy .
-Edzisławie! Postaw mnie na ziemię, natychmiast! - zarządałam, a on tylko się głupkowato zaśmiał.
-Nazwałaś mnie rudą wiewiórą i Edzisławem, poniesiesz za to karę! - powiedział siląc się na poważny ton. Postanowiłam interweniować do reszty.
-Emm, Jazz, dziewczyny! Help me! - darłam się na całe gardło udając rozpacz.
-Sorry, ale Edzia nie da się powstrzymać -  mruknęła Rose. Zauważyłam, że zbliżamy się do naszego basenu. On chce mnie tam wrzucić!
-Mam telefon w kieszeni! - zmyśliłam na poczekaniu, a mój oprawca prychnął.
-Masz sukienkę, a w sukienkach  nie ma kieszeni- powiedział zadowolony z siebie.
-Nie umie pływać! Chcesz mnie utopić? -  wyrzucałam z siebie potok słów , ale było już za późno. Wrzucił mnie do wody. Zauważyłam że całą sytuację ogląda reszta. W mojej głowie zrodził się szatański plan. Nabrałam powietrza i zaczęłam udawać, że tonę. Tak! Jestem świetną aktorką! Tak jak się spodziewałam, Edward rzucił mi się na ratunek. Spojrzałam jednym okiem na moich braci. Chyba wtajemniczyli dziewczyny, co robię, bo cała czwórka krztusiła się ze śmiechu. Zaczął mnie wyciągać na powierzchnię wody, ale  wtedy otworzyłam oczy, wyswobodziłam się z jego uścisku i ochlapałam go wodą. Mam go! Mój plan się powiódł. Patrzył na  mnie z niedowierzaniem. Kątem oka spojrzałam w stronę tamtej czwórki. Teraz już się nie hamowali. Kulali się ze śmiechu! Dosłownie! Zaczęłam wychodzić z wody, ale na koniec wskoczyłam Edwardowi na barana i szepnęłam do ucha:
-I tak uczeń przechytrzył mistrza.
-Sprytna z ciebie cholera - zamruczał.
-Dla znajomych Bella- zachichotałam i wyszliśmy z wody.


**************************************************************
I jest rozdział 4! Chyba to jest mój najdłuższy rozdział jaki napisałam. Nawet jestem z niego zadowolona. :D

Domi :D

4 komentarze:

  1. Boski ten wpis... ah i ta "ruda wiewióra" DOBRE!!! ;DD czekam nn
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ;pp
    "Sprytna z ciebie cholera " - to mnie rozwaliło ;p
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! xD

    Właśnie, "sprytna z ciebie cholera".

    Do nn. ;*
    /Sakura

    OdpowiedzUsuń